wtorek, 23 grudnia 2014

Bestia - part 1

Miniaturka pisana przez dość długi czas na prośbę mojej koleżanki Marty. Co prawda to nie jest mój ulubiony fandom i nie siedzę w nim tak długo(i nie zachwycam się nim) jak ty. 
Ostrzeżenia:  Frazel. OC. Brak poszanowania kanonu, tak w ogóle to co to kanon w tej miniaturce?
 Nowy Rzym tętnił życiem. Teraz po pokonaniu Gai wszyscy byli spokojni. Reyna przestała być wroga Obozowi Herosów, a oni nie pozostawali w tyle. Nic nie stało na przeszkodzie, aby siódemka przyjaciół mogła się wzajemnie odwiedzać. Coraz więcej absolwentów obozu Greków zamieszkało w Nowym Rzymie i to ostatecznie złamało wszelkie bariery.
Co się działo z Siódemką z Przepowiedni?
Percy i Annabeth byli prawie idealną parą. Kłócącą się o wszystko, by po paru minutach czule się godzić...bardzo czule. Jason i Piper wspólnie zamieszkali w obozie Rzymian. Syn Hefajstosa- Leo, zakochał się wzajemnością w Kalipso, a ich historia nadal się pisze.
Pozostał dwójka, Hazel i Frank, no cóż. Podczas walki z Gają, widać było chemię wokół nich, ale jednak jakiś czas po walce, wszystko się urwało. A potem ? Potem było coraz gorzej.
Hazel zamknęła się w sobie i jedyny kontakt ze światem miała dzięki przyrodniemu bratu - Ni­cowi. Frank natomiast, ku zdziwieniu i zaskoczeniu wszystkich zmienił się najbardziej. Jego cha­rakter całkowicie się zmienił. I tak czas płynął. Bez większych zmartwień i trosk, aż wreszcie coś się stało.
Frank Zhang zachowywał się tak jakby to on sam, cudowny on, miałby uratować cały świat od przedwiecznej tytanki. Podrywał wszystkie dziewczyny w Obozie Jupitera i Nowym Rzymie, bez konsekwencji, dopóki ktoś mu się nie sprzeciwił. Ktoś czyli Madison Grey, córka Trywii, czyli rzymskiej personifikacji Hekate, bogini magii.
Madison była spokojną osobą. Miała łagodne usposobienie, pomagała innym, po prostu żyła w zgodzie ze wszystkimi, starając się wysłuchać każdego. I tak było też tym razem. Wracała właśnie do swojego pokoju. Po raz pierwszy w swoim życiu miała ochotę kogoś skrzywdzić. I to nie z byle jakiego powodu. Nie, nie ! Nic z tych rzeczy. Jeszcze przed paroma minutami rozmawiała ze swoją przyjaciółką Lindą, córką Wenus, ostatnią zdobyczą Franka. I była po prostu zdruzgotana.
Chodzili ze sobą prawie dwa tygodnie, by dzisiejszego ranka rzucił ją na oczach całego Forum. Linda była zrozpaczona. Szlochała w rękaw Madison, żaląc się na chłopaka i przeklinając jego imię. Dziewczyna pocieszała ją jak tylko mogła. I tak w jej myślach narodził się plan. Plan godny pochwały od Nemezis. Teraz musiała go tylko wprowadzić w życie.
Czarne włosy Madison powiewały na wietrze, gdy szła do pokoju, przez ulice Nowego Rzymu. Oczy raziły piorunami, na każdego kto ważył się stanąć na jej drodze. Nareszcie wpadła do pokoju. Wygodnie rozsiadła się przy biurku, wyjęła arkusz papieru i zabrała się do wcielenia swojego planu w życie.
Frank uwielbiał być w centrum uwagi. Przedtem czuł się ja „piąte koło u wozu”, ale teraz mógł się wyszaleć. Jego czarne włosy połyskiwały w promieniach, zachodzącego już słońca, a na twarzy błąkał się uśmiech. Razem z grupką przyjaciół stał na Forum, otoczony przez wszystkich półko­lem., tak aby wszyscy mogli go widzieć. Wygłupiał się w ogóle nie pamiętając wydarzeń mijające­go dnia.
-Hej, Frank! A w co jeszcze umiesz się zmieniać?-krzyknął jeden z jego kumpli.
-Mogę być tym kim zechcę...Jakaś sugestia? - spytał. Strzelił teatralnie kłykciami i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Po chwili z przystojnego, prawie dziewiętnastoletniego chłopaka, został tylko T-shirt z napisem”Keep calm and call to Demigods” i szorty. Sam Zhang skurczył się zaś, do rozmia­rów mrówki. Podreptał chwilkę w piasku, by po paru sekundach znów odzyskać swoją postać.
Rozległy się oklaski. Czarnowłosy skłonił się przed publicznością.
-Cool – ktoś krzyknął.
-Stary, niezły odjazd – dopowiedziała inna osoba.
-Może coś jeszcze?
-Hej, hej. Spokojnie, przecież mamy dużo czasu – odpowiedział Frank, ubierając się w swoje ciuchy – Po za tym chodźmy coś zjeść. Półbóg też człowiek.- Czarnowłosy roześmiał się.
-No dobra, kolacja czeka !- ktoś się zgodził.
Całą grupką poszli na kolację, co chwila poszturchując i wyzywając się na kolejne głupie, we­dług niektórych, zakłady. Całkowicie zajęty przez swoich towarzyszy Frank nie zauważył pełnego dezaprobaty spojrzenia Hazel Levesque, stojącej zaledwie parę metrów za nim.
Dzień praktycznie się skończył. Było po ciszy nocnej, jednak jeszcze wielu herosów nie spało. W jednym z pokoi znajdował się Frank i jego paru znajomych. Było to surowe pomieszczenie. Ściany pomalowane na kolor écru, podłoga wyłożona nijakimi panelami. Miało dwa łóżka, biurko i dwie szafki. Iście spartański wystrój-twierdził Frank.
-Stary, ta Linda to była laska – stwierdził jeden z nich.
-Co fakt, to fakt - potwierdził drugi. - Jednak, dlaczego z nią zerwałeś ?
Frank rozłożył ręce w geście bezradności.
-Jest tyle pięknych dziewczyn. Po co ograniczać się do jednej na całe życie. Spójrz na naszych boskich starych. Czy oni zostali ze śmiertelnymi. Mieli tylko jedne dziecko ? - Spytał z goryczą – Nie!
Koledzy, oprócz jednego, pokiwali głowami, potwierdzając słowa Franka.
-Wiesz, kiedyś możesz się doigrać. Nie każda będzie tobie na tyle pozwalać. Może tak się stanie, że się zakochasz i pozostałe dziewczyny wydadzą ci się nieważne – stwierdził jedyny rozsądny w tym towarzystwie Jason, który nie mógł uwierzyć jak bardzo zmienił się jego kumpel.
Nie wiedział jak bardzo prorocze były jego słowa.

Madison czekała na odpowiednią chwilę. Była cierpliwa mogła czekać ile trzeba, a nawet i wię­cej, jednak nie chciała, aby Zhang złamał serce kolejnej dziewczynie. I to się opłacało. Dopracowa­ła każdą część swojego misternie ułożonego planu tak, że nie miał prawa się nie udać. Wiedziała co czarnowłosy robi o danej porze dnia, więc postanowiła złapać go przy ogródku różanym obok jednego z pomieszczeń treningowych.
Tak więc pewnego wtorkowego popołudnia, gdy Frank został na chwilkę całkowicie sam, pode­szła do niego i zdecydowanie wyglądała niczym jedna z Erynii.
-Zhang – powiedziała krótko, wkładając w jego nazwisko tyle jadu i nienawiści, ile tylko mogła.
Frank spojrzał na nią jak na kretynkę. Czy ja ją skądś znam ?- Spytał sam siebie.
-Czegoś chcesz? Autograf? Zdjęcie z appaloosą, dinozaurem, mamutem? Czy po prostu chcesz spędzić czas z kimś tak przystojnym jak ja? - Jego brwi znacząco podskakiwały w rytm wypowia­danych słów.
Czy ten padalec usiłuje ze mną flirtować! - pomyślała Madison. Spojrzała na niego z politowa­niem.
-Jesteś żałosnym egoistą. Najbardziej nieczułym draniem, jakiego znam – mówiła z całą mocą. Frank nie wiedział o co chodzi dziewczynie. Nawet jej nie znał. A może była kiedyś moją dziewczy­ną ? Kurde chyba muszę je zapisywać, bo już nie mogę ich zapamiętać – zanotował w myśli.
-Słuchaj – przerwał jej. – Jeżeli chodziłem z tobą, to wybacz, ale jestem wolnym człowiekiem. Nie jestem stały w uczuciach, wiem o tym i przyznaję się bez bicia. Po prostu zapomnijmy o tym. - Wyciągnął rękę na zgodę.
Madison zignorowała dłoń.
-Nie byłam twoją dziewczyną – żachnęła się, po czym zaczęła kontynuować swoją wypowiedź. -Musisz dorosnąć. Policzyć się z konsekwencjami tego co robisz. Od dziś staniesz się tak zepsuty na zewnątrz, tak jak teraz w głębi duszy. Staniesz się potworem. Bestią.
Chłopak stał jak skamieniały. Czarne włosy uniosły się, zupełnie jak gdyby były naelektryzowa­ne. Serce zaczęło szybciej bić. Ogarnęła go panika. Nie wiedział co się dzieje, ale zaczynał się do­myślać dlaczego. Nie zauważył gęstniejącej wokół nich mgły i zapachu ozony, których źródłem była dziewczyna. Nie spostrzegł magii. Nagle przeszył go dreszcz. Od palców u stóp, aż po sam czu­bek głowy. Głos Madison robił się coraz cięższy, głębszy, tak jakby pomiędzy nimi stała jakaś ścia­na, która przygłuszała wszystkie dźwięki.
Przeklinam Cię
Dar, przekleństwem się stanie.
Na zawsze zostaniesz koszmarem.
Nagle wszystko ustało. Zupełnie jakby czas zatrzymał się i dopiero w tej chwili, ktoś wcisnął play.
Frank dygotał. I to nie z zimna, wręcz przeciwnie było mu gorąco. Czuł się tak jakby miał na sobie polar, kurtkę i był na Saharze. Czuł się niepewny. I bał się. Nie czuł tego uczucia, od czasu pokonania Gai. Chciał dotknąć swojej twarzy, jednak zauważył coś na dłoni.
Futro. Pazury. Oczy rozszerzyły mu się z niedowierzania. Zamrugał parę razy, żeby upewnić się, że nie ma omamów. Obmacał całe ciało, by po chwili zawyć z rozpaczy.
Zupełnie jak dzikie zwierzę.
~*~*~*~*~*~*~*
Kolejna część w Sylwestra, góra 5 stycznia.

3 komentarze:

  1. Boziu, nie mogę się doczekać kolejnej części "Bestii" *w*
    Dziękuję Ci za napisanie tej miniaturki. Jest taka cudowna <3 Mam nadzieję, że na Twoim blogu pojawią się więcej Twoich opowiadań :3 Nie tylko z Frazel, ale też z innymi pairingami z innych fandomów.
    Wesołych Świąt i życzę Tobie duuuuuuuużo weny, byś mogła pisać więcej takich cudeniek *^* Po prostu rozpływam się jak masło na rozgrzanej patelni, jak to czytam O////O
    Trzymaj się ciepło!~
    Anonimełł~
    PS Jeszcze raz dziękuję Ci za napisanie początku do bonusu - jestem niezmiernie wdzięczna za to, że poświęcasz tyle czasu na korektę (i nie tylko XD) moich bazgrołów. Za parę dni będziesz mogła przeczytać całość "I'm fallin for you, buddy" i mam nadzieję, że nie zawiodę Twoich oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Marta :) Tobie też życzę weny i żebyś napisała Sama-Wiesz-Co.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ nie ma za co :3 Służę pomocą! XDD
    Oczywiście napiszę TO. Mam akurat duuużo czasu na napisanie, więc nie ma problemu ;) No chyba, że rodzinka mi nie wymyśli jakiś ekstremalnych wymówek... Ale postaram się TO napisać w ciągu kilku dni. Od rana do nocy :3
    Mam tylko nadzieję, że się spodoba :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy