Miniaturka pisana przez dość długi czas na prośbę mojej koleżanki Marty. Co prawda to nie jest mój ulubiony fandom i nie siedzę w nim tak długo(i nie zachwycam się nim) jak ty.
Ostrzeżenia: Frazel. OC. Brak poszanowania kanonu, tak w ogóle to co to kanon w tej miniaturce?
Nowy Rzym tętnił życiem. Teraz po pokonaniu Gai wszyscy byli
spokojni. Reyna przestała być wroga Obozowi Herosów, a oni nie
pozostawali w tyle. Nic nie stało na przeszkodzie, aby siódemka
przyjaciół mogła się wzajemnie odwiedzać. Coraz więcej
absolwentów obozu Greków zamieszkało w Nowym Rzymie i to
ostatecznie złamało wszelkie bariery.
Co się działo z Siódemką z Przepowiedni?
Percy i Annabeth byli prawie idealną parą. Kłócącą się o
wszystko, by po paru minutach czule się godzić...bardzo czule.
Jason i Piper wspólnie zamieszkali w obozie Rzymian. Syn Hefajstosa-
Leo, zakochał się wzajemnością w Kalipso, a ich historia nadal
się pisze.
Pozostał dwójka, Hazel i Frank, no cóż. Podczas walki z Gają,
widać było chemię wokół nich, ale jednak jakiś czas po walce,
wszystko się urwało. A potem ? Potem było coraz gorzej.
Hazel zamknęła się w sobie i jedyny kontakt ze światem miała
dzięki przyrodniemu bratu - Nicowi. Frank natomiast, ku
zdziwieniu i zaskoczeniu wszystkich zmienił się najbardziej. Jego
charakter całkowicie się zmienił. I tak czas płynął. Bez
większych zmartwień i trosk, aż wreszcie coś się stało.
Frank Zhang zachowywał się tak jakby to on sam, cudowny on, miałby
uratować cały świat od przedwiecznej tytanki. Podrywał wszystkie
dziewczyny w Obozie Jupitera i Nowym Rzymie, bez konsekwencji, dopóki
ktoś mu się nie sprzeciwił. Ktoś czyli Madison Grey, córka
Trywii, czyli rzymskiej personifikacji Hekate, bogini magii.
Madison była spokojną osobą. Miała łagodne usposobienie,
pomagała innym, po prostu żyła w zgodzie ze wszystkimi, starając
się wysłuchać każdego. I tak było też tym razem. Wracała
właśnie do swojego pokoju. Po raz pierwszy w swoim życiu miała
ochotę kogoś skrzywdzić. I to nie z byle jakiego powodu. Nie, nie
! Nic z tych rzeczy. Jeszcze przed paroma minutami rozmawiała ze
swoją przyjaciółką Lindą, córką Wenus, ostatnią zdobyczą
Franka. I była po prostu zdruzgotana.
Chodzili ze sobą prawie dwa tygodnie, by dzisiejszego ranka rzucił
ją na oczach całego Forum. Linda była zrozpaczona. Szlochała w
rękaw Madison, żaląc się na chłopaka i przeklinając jego imię.
Dziewczyna pocieszała ją jak tylko mogła. I tak w jej myślach
narodził się plan. Plan godny pochwały od Nemezis. Teraz musiała
go tylko wprowadzić w życie.
Czarne włosy Madison powiewały na wietrze, gdy szła do pokoju,
przez ulice Nowego Rzymu. Oczy raziły piorunami, na każdego kto
ważył się stanąć na jej drodze. Nareszcie wpadła do pokoju.
Wygodnie rozsiadła się przy biurku, wyjęła arkusz papieru i
zabrała się do wcielenia swojego planu w życie.
Frank uwielbiał być w centrum uwagi. Przedtem czuł się ja „piąte
koło u wozu”, ale teraz mógł się wyszaleć. Jego czarne włosy
połyskiwały w promieniach, zachodzącego już słońca, a na twarzy
błąkał się uśmiech. Razem z grupką przyjaciół stał na Forum,
otoczony przez wszystkich półkolem., tak aby wszyscy mogli go
widzieć. Wygłupiał się w ogóle nie pamiętając wydarzeń
mijającego dnia.
-Hej, Frank! A w co jeszcze umiesz się zmieniać?-krzyknął jeden z
jego kumpli.
-Mogę być tym kim zechcę...Jakaś sugestia? - spytał. Strzelił
teatralnie kłykciami i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Po chwili z
przystojnego, prawie dziewiętnastoletniego chłopaka, został tylko
T-shirt z napisem”Keep calm and call to Demigods” i
szorty. Sam Zhang skurczył się zaś, do rozmiarów mrówki.
Podreptał chwilkę w piasku, by po paru sekundach znów odzyskać
swoją postać.
Rozległy się oklaski. Czarnowłosy
skłonił się przed
publicznością.
-Cool – ktoś krzyknął.
-Stary, niezły odjazd – dopowiedziała inna osoba.
-Może coś jeszcze?
-Hej, hej. Spokojnie, przecież mamy dużo czasu – odpowiedział
Frank, ubierając się w swoje ciuchy – Po za tym chodźmy coś
zjeść. Półbóg też człowiek.- Czarnowłosy roześmiał się.
-No dobra, kolacja czeka !- ktoś się zgodził.
Całą grupką poszli na kolację, co chwila poszturchując i
wyzywając się na kolejne głupie, według niektórych,
zakłady. Całkowicie zajęty przez swoich towarzyszy Frank nie
zauważył pełnego dezaprobaty spojrzenia Hazel Levesque, stojącej
zaledwie parę metrów za nim.
Dzień praktycznie się skończył.
Było po ciszy nocnej, jednak jeszcze wielu herosów nie spało. W
jednym z pokoi znajdował się Frank i jego paru znajomych. Było to
surowe pomieszczenie. Ściany pomalowane na kolor écru, podłoga
wyłożona nijakimi panelami. Miało dwa łóżka, biurko i dwie
szafki. Iście spartański wystrój-twierdził
Frank.
-Stary, ta Linda to była laska – stwierdził jeden z nich.
-Co fakt, to fakt - potwierdził drugi. - Jednak, dlaczego z nią
zerwałeś ?
Frank rozłożył ręce w geście bezradności.
-Jest tyle pięknych dziewczyn. Po co ograniczać się do jednej na
całe życie. Spójrz na naszych boskich starych. Czy oni zostali ze
śmiertelnymi. Mieli tylko jedne dziecko ? - Spytał z goryczą –
Nie!
Koledzy, oprócz jednego, pokiwali głowami, potwierdzając słowa
Franka.
-Wiesz, kiedyś możesz się doigrać. Nie każda będzie tobie na
tyle pozwalać. Może tak się stanie, że się zakochasz i pozostałe
dziewczyny wydadzą ci się nieważne – stwierdził jedyny rozsądny
w tym towarzystwie Jason, który nie mógł uwierzyć jak bardzo
zmienił się jego kumpel.
Nie wiedział jak bardzo prorocze były jego słowa.
Madison czekała na odpowiednią chwilę. Była cierpliwa mogła
czekać ile trzeba, a nawet i więcej, jednak nie chciała, aby
Zhang złamał serce kolejnej dziewczynie. I to się opłacało.
Dopracowała każdą część swojego misternie ułożonego
planu tak, że nie miał prawa się nie udać. Wiedziała co
czarnowłosy robi o danej porze dnia, więc postanowiła złapać go
przy ogródku różanym obok jednego z pomieszczeń treningowych.
Tak więc pewnego wtorkowego popołudnia, gdy Frank został na
chwilkę całkowicie sam, podeszła do niego i zdecydowanie
wyglądała niczym jedna z Erynii.
-Zhang – powiedziała krótko, wkładając w jego nazwisko tyle
jadu i nienawiści, ile tylko mogła.
Frank spojrzał na nią jak na kretynkę. Czy ja ją skądś znam
?- Spytał sam siebie.
-Czegoś chcesz? Autograf? Zdjęcie z appaloosą, dinozaurem,
mamutem? Czy po prostu chcesz spędzić czas z kimś tak przystojnym
jak ja? - Jego brwi znacząco podskakiwały w rytm wypowiadanych
słów.
Czy ten padalec usiłuje ze mną flirtować! -
pomyślała Madison. Spojrzała na niego z politowaniem.
-Jesteś żałosnym egoistą.
Najbardziej nieczułym draniem, jakiego znam – mówiła z całą
mocą. Frank nie wiedział o co chodzi dziewczynie. Nawet jej nie
znał. A może była kiedyś moją dziewczyną ? Kurde
chyba muszę je zapisywać, bo już nie mogę ich zapamiętać –
zanotował w myśli.
-Słuchaj – przerwał jej. – Jeżeli chodziłem z tobą, to
wybacz, ale jestem wolnym człowiekiem. Nie jestem stały w
uczuciach, wiem o tym i przyznaję się bez bicia. Po prostu
zapomnijmy o tym. - Wyciągnął rękę na zgodę.
Madison zignorowała dłoń.
-Nie byłam twoją dziewczyną – żachnęła się, po czym zaczęła
kontynuować swoją wypowiedź. -Musisz dorosnąć. Policzyć się z
konsekwencjami tego co robisz. Od dziś staniesz się tak zepsuty na
zewnątrz, tak jak teraz w głębi duszy. Staniesz się potworem.
Bestią.
Chłopak stał jak skamieniały. Czarne włosy uniosły się,
zupełnie jak gdyby były naelektryzowane. Serce zaczęło
szybciej bić. Ogarnęła go panika. Nie wiedział co się dzieje,
ale zaczynał się domyślać dlaczego. Nie zauważył
gęstniejącej wokół nich mgły i zapachu ozony, których źródłem
była dziewczyna. Nie spostrzegł magii. Nagle przeszył go dreszcz.
Od palców u stóp, aż po sam czubek głowy. Głos Madison
robił się coraz cięższy, głębszy, tak jakby pomiędzy nimi
stała jakaś ściana, która przygłuszała wszystkie dźwięki.
Przeklinam Cię
Dar,
przekleństwem się stanie.
Na zawsze
zostaniesz koszmarem.
Nagle wszystko ustało. Zupełnie jakby czas zatrzymał się i
dopiero w tej chwili, ktoś wcisnął play.
Frank dygotał. I to nie z zimna, wręcz przeciwnie było mu gorąco.
Czuł się tak jakby miał na sobie polar, kurtkę i był na Saharze.
Czuł się niepewny. I bał się. Nie czuł tego uczucia, od czasu
pokonania Gai. Chciał dotknąć swojej twarzy, jednak zauważył coś
na dłoni.
Futro. Pazury. Oczy rozszerzyły mu się z niedowierzania. Zamrugał
parę razy, żeby upewnić się, że nie ma omamów. Obmacał całe
ciało, by po chwili zawyć z rozpaczy.
Zupełnie jak dzikie zwierzę.
~*~*~*~*~*~*~*
Kolejna część w Sylwestra, góra 5 stycznia.
~*~*~*~*~*~*~*
Kolejna część w Sylwestra, góra 5 stycznia.
Boziu, nie mogę się doczekać kolejnej części "Bestii" *w*
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za napisanie tej miniaturki. Jest taka cudowna <3 Mam nadzieję, że na Twoim blogu pojawią się więcej Twoich opowiadań :3 Nie tylko z Frazel, ale też z innymi pairingami z innych fandomów.
Wesołych Świąt i życzę Tobie duuuuuuuużo weny, byś mogła pisać więcej takich cudeniek *^* Po prostu rozpływam się jak masło na rozgrzanej patelni, jak to czytam O////O
Trzymaj się ciepło!~
Anonimełł~
PS Jeszcze raz dziękuję Ci za napisanie początku do bonusu - jestem niezmiernie wdzięczna za to, że poświęcasz tyle czasu na korektę (i nie tylko XD) moich bazgrołów. Za parę dni będziesz mogła przeczytać całość "I'm fallin for you, buddy" i mam nadzieję, że nie zawiodę Twoich oczekiwań.
Dzięki Marta :) Tobie też życzę weny i żebyś napisała Sama-Wiesz-Co.
OdpowiedzUsuńAleż nie ma za co :3 Służę pomocą! XDD
OdpowiedzUsuńOczywiście napiszę TO. Mam akurat duuużo czasu na napisanie, więc nie ma problemu ;) No chyba, że rodzinka mi nie wymyśli jakiś ekstremalnych wymówek... Ale postaram się TO napisać w ciągu kilku dni. Od rana do nocy :3
Mam tylko nadzieję, że się spodoba :3