piątek, 13 marca 2015

Bestia - part 4

Cześć witam wszystkich :) Wreszcie dodaję nową część Bestii. *yeah* Czasu coraz mniej, bo aż 39 dni do testów i mój wewnętrzny zegar tyka, by kupić sobie trumnę i się w niej zamknąć...Ale zboczyłam z tematu. Za 9 dni dodaję Maleca, więc trzymajta kciuki :)
Z góry przepraszam za błędy, ale moje oczy i ja ze sobą nie współpracujemy :(

Tego dnia już nikt do niej nie przyszedł. Gdy oznajmiła Elzie, że chce rozmawiać z gospodarzem ta momentalnie zbladła i prędko wyszła z pokoju.
Hazel została sama w pomieszczeniu. Jeszcze raz dokładnie go obejrzała, aż usłyszała podniesione głosy dobiegające z lewego kąta pokoju. Podchodząc bliżej zauważyła, że znajduję się tam szyb wentylacyjny. Stanęła na palcach, ale i tak nic nie zrozumiała z usłyszanych słów, więc przyciągnęła fotel.
-O wiele lepiej – mruknęła pod nosem. Wytężyła słuch. Rozpoznawała głos Elzy, która rozmawiała z jakimś facetem oraz coś co brzmiało warczenie psa.
Mówiłeś...znasz...mam tego dosyć...dlaczego nie...zmieniłem...” Szyb zniekształcał słowa tak, iż córka Plutona cieszyła się jak głupia z faktu, że cokolwiek rozumie. Niedługo potem wszystko zamilkło i słychać było jedynie ciche pomrukiwanie.
Hazel odstawiła fotel na swoje miejsce, a sama później padła na łóżko.
Kim jest właściciel? O kim rozmawiali? Pytania kotłowały się w jej głowie. Dziewczyna była rozbita. Z jednej strony chciała stąd jak najszybciej znikać, chociaż nie wiedziała dokąd, a z drugiej czuła się tutaj w miarę bezpiecznie. Elza była miła, budziła zaufanie i było w niej coś znajomego. Podczas walki z Gają Hazel spotkała, a raczej widziała mnóstwo driad, nimf i pomniejszych boginek. Jej nowa znajoma wyglądała dokładnie tak jak one. Nie dawała jej spokoju jeszcze jedna rzecz. Myśl ta błąkała się na obrzeżach umysłu i trudno ją było uchwycić. Im bardziej starała się na niej skupić, tym bardziej się wymykała. Po paru minutach czarnowłosa poddała się. Przez resztę dnia czytała Grę Endera, jedną z książek, które zabrała z obozu.
Po paru godzinach zmęczona Hazel próbowała usnąć. Taak, słowem kluczowym jest próbowała.
-No nie! - skapitulowała dziewczyna po parunastu minutach bezużytecznego wiercenia się na łóżku. – Na pewno nie zasnę! Nie świadomie...
Dziewczyna co chwila poprawiała poduszki, by po chwili je przekrzywić. Przekręcała się z boku na bok w nadziei, że może wreszcie się ułoży, niestety wszystkie te starania spaliły na panewce. Czas mijał, a Hazel nadal nie zasnęła. Kiedy nareszcie było jej wygodnie, to zrobiło się za gorąco. Zrzuciła z siebie kołdrę i starała się równo oddychać.
-Idealnie – mruknęła sennie.
Już ulatywała w krainę Morfeusza, gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi. Do pokoju wpełzł promień światła dobiegający z korytarza. Hazel, która leżała plecami do wejścia nie widziała kto to był. Bała się odwrócić i otworzyć oczy, więc udawała, że śpi. Postać nie ruszała się, chociaż dziewczyna czuła na sobie jej wzrok. Po minucie, czy dwóch usłyszała cichy ni to szept, ni to westchnięcie.
-Hazel.
To było tylko jej imię, ale zostało wypowiedziane w taki sposób, że jego właścicielka poczuła lekki dreszcz. W tym jednym wyrazie dało się usłyszeć czułość i tęsknotę.
Dziewczyna była zdziwiona „Czy on mnie skądś zna?” - pomyślała. Nie mogła powstrzymać swojej ciekawości, przewróciła się na bok i uchyliła powieki. Postać zauważyła to i w ciągu jednej sekundy zniknęła, zatrzaskując za sobą drzwi.
Hazel podeszła do nich i ponownie je otworzyła. Rozejrzała się po korytarzu, ale nikogo nie zobaczyła. Wróciła do łóżka.
-Hmm – westchnęła.
Kto to był?
Z tą myślą walnęła w kimono.
Następnego ranka obudziła się z lekkim bólem głowy. Wspomnienia z wczorajszego dnia wciąż nie dawały jej spokoju. Rozespana wzięła prysznic i prawie przypłaciła przy tym życiem, ponieważ poślizgnęła się na rozlanej wodzie z mydłem. Hazel przeklinała swoją głupotę z czego trzeba przyznać, że zasób jej słownictwa był bardzo bogaty. Gdy wróciła do pokoju zobaczyła Elzę siedzącą przy oknie.
-Cześć. Masz śniadanie...Chciałabym Cię dzisiaj oprowadzić po domu, w końcu nie jesteś więźniem – zażartowała Elza.
Hazel była nieco skonfundowana. W tej kwestii można by polemizować.
-Jasne. Nie mogę się doczekać – córka Plutona usiadła na łóżku i wzięła w rękę kanapkę z pomidorem. Zapadło milczenie, więc dziewczyna starała się zacząć rozmowę. – Po twoim wczorajszym wyjściu słyszałam głosy...
Elza niedostrzeganie zbladła.
-To powinnaś iść do psychiatry – blondynka starała się nie okazać po sobie poddenerwowania.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne – stwierdziła ironicznie Hazel zastanawiając się czy powiedzieć swojej towarzyszce o wydarzeniach z wczorajszego wieczora.
-No i co usłyszałaś?
-Ciężko było cokolwiek zrozumieć. Tylko pojedyncze słowa.
Elza odetchnęła z ulgą.
-Ach tak...Po prostu rozmawialiśmy z Fr...eee...szefem o przeszłości. Takie tam bablanie o empuzach, o kurde.... – odparła machinalnie nie zastanawiając się nad sensem słów, dopiero po chwili orientując się co powiedziała. – Ups...wydało się.
-Można się było domyśleć – Hazel przegryzła ostanie kęsy kanapki popiła łykiem herbaty. “Przynajmniej jedno się wyjaśniło” – No wiesz: brak elektryczności, twoja uroda, tajemniczość gospodarza...Oczywiście najważniejszy szczegół to ogród – dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
-Dlaczego? Przecież jest normal...Aaa racja. Kwiaty.
-No właśnie. Róże z ogrodu Ceres. Nawiasem mówiąc, gdyby nie Mgła śmiertelnik, który by się przypadkowo przybłąkał stałby się ślepy. Przesadźcie je na tyły domu – poradziła.
Elza zarumieniła się. Nie wiedziała co zrobić, więc po prostu zmieniła temat.
-Chcesz coś jeszcze?
-Wiesz czego pragnę i wiem, że znowu powiesz, że nie mogę.
-Poczekaj. Bądź cierpliwa, może kiedyś ten idiota się zgodzi! – Elza spojrzała na sufit z wyrzutem, jakby to on był temu winny – Ogólnie to przepraszam, że wcześniej nie powiedzieliśmy o tym. No wiesz...
-Nie mam wyrzutów – Hazel wskazała na swoją rękę na której dopiero co pojawił się napis SPQR. – Sama od dłuższego czasu go maskuję. Mieliście prawo myśleć, że jestem śmiertelniczką.
-No taaak – blondynka widocznie się zmieszała, jakby coś ukrywała. – W ogóle nic nie wiedzieliśmy...
-Aha...Okej...Hmm mogłabym Cię o coś spytać?
-Już to zrobiłaś – uśmiechnęła się Elza – Możesz pytać.
-Czym ty w ogóle jesteś? W sensie, kim? Wyglądasz na jakąś nimfę lub driadę, więc...?
-Jestem hiadą. Kiedyś miałam na imię Dione. No wiesz, nimfą do deszczu – Elza przewróciła oczami – Ludzie w ogóle nas nie kojarzą. No może czasami...Zupełnie jakby nasze siostry Plejady były takie super. A na co komu teraz żegluga? Moje imię kojarzy się tylko z moją babcią, zupełnie jakby bycie kochanką samego Zeusa dawało taką sławę. No jest jeszcze też żona Tantala, kolejna siostra, która jest kompletną idiotką. – prychnęła. – Nikt już o nas nie pamięta...
-Nie, no coś ty... - Hazel starała znaleźć jakieś informacje na temat ich rzymskich personifikacji. Plutonie! Chociaż raz mogłabym coś zapamiętać.
Hiada popatrzyła na nią z politowaniem, widocznie jej wyraz twarzy mówił więcej niż tysiąc słów.
-Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Dlaczego tutaj mieszkasz? Teraz, kiedy wszystko wróciło do normy po wojnie z Gają?
Elza przeniosła się na fotel stojący bliżej łóżka.
-To długa historia
-A my mamy dużo czasu – stwierdziła czarnowłosa.
-Słuszna uwaga...Nigdy mi się nie układało z moją rodziną. Trzy lata przed walką z Matką Ziemią przestałam z nimi rozmawiać i się od nich odłączyłam. Podczas ostatniej wojny siostry stanęły po stronie Gai, miały dość bycia zapomnianymi postaciami z kart historii. Ja w tym czasie zwiedziłam sporo miejsc, przeniosłam się do Europy. Chwilowo nawet zostałam modelką – nimfa uśmiechnęła się na to wspomnienie.
-I jak było? – Hazel słuchała jej opowieści z żywym zainteresowaniem. Sama przypomniała sobie jak na Argo II polecieli do Grecji i Rzymu. Momenty, w których jednocześnie byli pełni ekscytacji i obaw czy zdążą na czas.
-Wspaniale. Projektanci byli zachwyceni tą całą eterycznością i w ogóle...Dziwili się z powodu nienaturalnych pasemek – wskazała na włosy. – To był naprawdę cudownie spędzony czas. Oczywiście po niedługim czasie ludzie zaczęli się za nadto interesować, więc ponownie wyjechałam. Moim celem stała się Norwegia. Powiem ci w sekrecie, że spotkałam tam osoby o których nie powinno się u nas mówić. Czułam się tam jak w drugim domu.
Hazel przymknęła oczy i wyobraziła sobie wybrzeża Norwegii. Kraje skandynawskie zawsze ją interesowały. Były takie odmienne od wszystkiego co do tej pory znała.
-A co potem?
-Kiedy wszystko się skończyło wróciłam tutaj. Moje siostry się do mnie nie odzywały i nadal tego nie robią, więc postanowiłam żyć własnym życiem. Przez pewien czas zamieszkałam w Montanie i studiowałam kulturoznawstwo. Nie chciałam się całkowicie odciąć od korzeni. Pragnęłam zrobić coś czego nie zrobił nikt z mojej rodziny. Uczyć się, wtopić w śmiertelną populację – hiada rozgadała się jak nigdy. Wierciła się na fotelu od niewykorzystanej energii. – Jesteśmy uważane za frywolne, głupiutkie panienki. Chciałam zetrzeć ten stereotyp. Wkrótce po tym wpadłam na Fr...eee...pewnego mężczyznę, który zaproponował mi pracę tutaj. I...To wszystko, taka jest moja historia.
-Muszę przyznać, że sporo zrobiłaś. Jestem zaskoczona – stwierdziła Hazel – Nigdy nie myślałam o waszych przeżyciach. Dla was ta woja była równie okrutna.
Córce Plutona zrobiło się przykro. Wspomnienia związane z tamtym okresem czasu zawsze budziły w niej ukryty ból, przeżywała każdą stratę.


-Ej, co masz taką minę! To było i nie wróci – krzyknęła Elza – A teraz rozchmurz się, bo idziemy zwiedzać. Nawet nie wiesz ile ciekawych miejsc się tutaj znajduje.

3 komentarze:

  1. A dzieńdobrywieczór ♥

    Proszę cię nie przypominaj mi o testach. Na samą myśl niepokoję się i dostanę atak totalnej padaki. I zaraz zaraz... Czy ja dobrze widziałam? Za dokładnie 9 dni pojawi się Malec? To wspaniała wiadomość! *wrzeszczy radośnie, po czym zapierdala po domu nie wiadomo w jakim celu* Doczekałam się tego dnia i mogę w spokoju umrzeć. No prawie... *opuścił ją entuzjazm*

    Co do opowiadania mam jedno zastrzeżenie: Hazel nie jest córką Jupitera, tylko Plutona. Rozumiem, że pisząc kolejną część Bestii nie zauważyłaś pewnych błędów. Ale poza małą wpadką nie zauważyłam innych błędów. Czytało się bardzo fajnie, a fragment z kimonem był genialny xD I dowiedziałam się parę rzeczy o Elzie. Tag bardzo czujem siem spełniona :') Hehs.

    No co tu jeszcze powiedzieć? W sumie to nic, bo znasz moją opinię. Pozdrawiam serdecznie i niech wena będzie z tobą! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak świetnie, przepraszam za Jupitera, ale myślami jestem przy kolejnej miniaturce i meh nie powiem nic więcej. Nic o testach już nie mówię, chociaż pamiętaj 39 dni!!! Ja nie mogę się doczekać Solangelo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Solangelo pisze się OK, ale nadal mam problem z wprowadzeniem dynamiki ;-; Takiej fajnej nie w stylu badassowym lub telenowelskim. Pomęczę się nad tym jeszcze przez ładne parę dni, a potem wezmę się za pisanie prologu do "Sprø liv platina fire".

      39 dni już zostało? Kurde jak ten czas szybko leci... Chciałabym nie pisać tego gówna, ale muszę się dostać do Paderka no! A jak nke to się znajdzie inne LO. A co!

      Hehsy bardzo. Już nie mogę się doczekać kolejnej miniaturki ♥ Czekam z niecierpliwością :3 Życzę tobie tyyyle weny i cierpliwości, żebyś napisała kochane perełki xD Trzymaj się ;)

      Usuń

Obserwatorzy