Wycieczkę zaczęły od parteru.
-Budynek został wzniesiony około XIX w. w czasie wojny secesyjnej. Niedawno odrestaurowany, przy pomocy niezawodnego Chronosa, nawiasem mówiąc ten gość zna się na swojej pracy...No cóż to bóg budownictwa, czemu tu się dziwić – zaśmiała się Elza. – Tutaj znajduje się salon, możesz tu przychodzić, gdy znudzisz się ogrodem i innymi pomieszczeniami, o których się jeszcze dowiesz – tłumaczyła. Weszły do przytulnego pokoju, w centrum którego stała gigantyczna sofa i stół. Z boku znajdował się barek. Najbardziej w oczy rzucał się kominek, który praktycznie przyzywał by usiąść przed nim i wpatrywać się w tańczące płomienie.
-Idealna miejscówka dla piromana – pomyślała Hazel. Duże okna przepuszczały słońce, tworząc smugi światła na dywanie pokrywającym podłogę.
Dziewczyny rozmawiały o domu, zwiedziły każdy zakątek parteru od salonu po kuchnię.
Hazel musiała przyznać sama przed sobą, że jest pod wrażeniem. Wszystkie pokoje były urządzone z gustem, chociaż nieco specyficznym. Czasami kolory były łagodne, a innym razem tak kuły po oczach, że musiała odwrócić wzrok.
Po drodze spotkały Arka. Córka Plutona nie kryła zdziwienia gdy zauważyła jaki jest poważny i spokojny. Trener Hedge był jego całkowitym przeciwieństwem. Opanowany, nie wykrzykiwał żadnych rzeczy, ani nie wygrażał kijem bejsbolowym lub innym potencjalnym źródłem bólu.
Hazel do tej pory pamiętała jego mini kopię na stoliku Leo, która krzyczała losowo wybrane zdania, przyprawiając przy tym ludzi o zawał.
Ark wyglądał staro. Jego bujna brązowa czupryna gdzieniegdzie poprzetykana pasmami siwizny prawie całkowicie zasłaniała wystające różki. Jedyne co pozwalało naprawdę uwierzyć, że jest to satyr, to dobrze widoczne kopyta.
-Miło mi Cię poznać Hazel – powiedział poważnie, aż Hazel bała się, że coś z nim nie tak.
-Taak? Dużo o mnie wiecie, a ja o was nic – słusznie zauważyła.
-Nie przerywajmy wycieczki! – nagle wykrzyknęła Elza – Dalej Hazel.
Hiada rzuciła mordercze spojrzenie Arkowi, którego córka Plutona nie zauważyła.
-Okej. Pójdziesz z nami? – zaproponowała.
Satyr odwdzięczył się Elzie spojrzeniem i odparł twierdząco.
-Na czym skończyliście?
-Właśnie szłyśmy na piętro – blondyna założyła ręce na ramiona, jakby za chwilę miała się obrazić. – Czyli to teraz ty będziesz robił za przewodnika?
Hazel patrzyła na nich i nic nie mogła zrozumieć. Coś wisiało w powietrzu. Coś, o czym obydwoje nie chcieli rozmawiać.
-No to może chodźmy – pogoniła ich widząc, że już zaczynają się kłócić.
Obydwoje westchnęli. We troje weszli po schodach.
-Tak więc na pierwszym piętrze jak widzisz znajduje się twój pokój i łazienka. Na końcu korytarza jest też biblioteka. Nawiasem mówiąc można w niej znaleźć zwykłe książki, ale można też wyszukać również egzemplarze Iliady i Odysei przetłumaczonych przez samą Kaliope i Eutepre. Te muzy wykonały kawał dobrej roboty w tłumaczeniu greki na angielski.
-Tak, tak. Poza tym są tam też tomiki wierszy Erato. Uwierzyłabyś, że muza poezji miłosnej nie pisze o miłości, a o samotności? – wtrąciła się Elza.
Hazel nie odpowiedziała tylko rozglądała się po całym korytarzu. Na drugim krańcu korytarza przyległego do biblioteki znajdowały się schody, które prowadziły w górę. Dziewczyna mimowolnie skierowała się w ich stronę, pchana niezdrową ciekawością.
-Stój! – krzyknęli unisono Ark z Elzą – Tam nie możesz iść.
-Ale dlaczego – spytała nieco skonfundowana Hazel. Na Plutona co się tutaj dzieje?
-Po prostu nie możesz. Tam najczęściej przebywa...no wiesz, gospodarz. A on raczej jeszcze nie chce Ciebie widzieć.
Czarnowłosa już chciała znowu wspomnieć o tajemniczej postaci z poprzedniego wieczora, ale ponownie ugryzła się w język. Sama musi się dowiedzieć o co w tym wszystkich chodzi.
-Ale może gdy pójdziemy tam we trójkę i postawimy przed faktem dokonanym..? – zasugerowała.
-Nie, nie – Elza chwyciła ją za rękę i odciągnęła od schodów. Satyr tylko potrząsnął głową w niemym zaprzeczeniu.
-Może pójdziemy za to do biblioteki. Zobaczysz te wszystkie książki i w ogóle.
Hazel wyszarpnęła rękę z uścisku hiady. Co jak co, ale ta chudziutka istota miała krzepę. Puściła przodem dwójkę nowo poznałych znajomych, a sama została z tyłu. Pozwoliła Elzie się rozgadać dzięki czemu nikt nie spostrzegł, że nie usłuchała zakazu i cofnęła się do schodów. Satyr i hiada zeszli na dół sądząc, że Hazel idzie tuż za nimi. Jeszcze przez dłuższy czas nie mieli zauważyć jej zniknięcia.
Schody ją przyzywały. Mówiły: Przejdź się po nas! No dalej, chcesz tego! Co Ci szkodzi? Kusiły ją i nęciły. Powoli ruszyła w górę. Stopnie cichutko trzeszczały pod naciskiem stóp. Dziewczyna powoli krok po kroku wchodziła na górę. Nie wiedziała czemu, ale jej serce głośno łomotało.
Drugie piętro było mroczne. Takie przynajmniej było pierwsze słowo, którym chciała je opisać. Tylko jedno okno na końcu korytarza dawało źródło światła. Zero lamp, po prostu ciemnica. Na piętrze znajdowały się cztery pokoje. Drzwi do każdego z nich były zamknięte, jednak to nie spowodowało zniechęcenia u Hazel. Tym bardziej z większą chęcią podeszła do pierwszych drzwi po prawej stronie. Ten pokój znajdował się nad jej sypialnią, więc to właśnie stąd musiały dochodzić głosy z poprzedniego dnia.
Pociągnęła za klamkę, ale drzwi stawiły opór. Hazel przez chwilę stała bez ruchu nasłuchując, czy przypadkiem ktoś się nie zbliża. Wszędzie było cicho.
Jak tu otworzyć te drzwi? – pomyślała. Przypomniała sobie wszystkie filmy kryminalne, które obejrzała. Tam zawsze główny bohater miał coś co mogłoby mu pomóc rozwiązać zagadkę. No cóż może później spróbuję.
Podeszła do drzwi obok. Te były tylko przymknięte. Weszła do pokoju.
Był dość mały, ale przytulny. Ściany w ładnym kremowym odcieniu stawały się niemal białe w otoczeniu czarnych, hebanowych mebli. W samym centrum stało łóżko. Tak szerokie, że mógłby pomieścić na sobie cztery osoby – oceniła dziewczyna. Było tu czysto i schludnie. Nie wyglądało na to, aby ktokolwiek użytkował to pomieszczenie. Brak ozdób, zdjęć, nic co mogłoby wskazywać kto tu śpi. Jedyne co ją zaskoczyło to leżące gdzieniegdzie kłaczki futra. Może ma kota albo psa?
Wyszła zamykając za sobą drzwi. Na przeciwko sypialni znajdowała się łazienka. Hazel nie przyglądała się zbytnio, ponieważ bardziej interesował ją pokój obok.
Drzwi do niego również były otwarte.
Na pierwszy rzut oka pokój był pusty. Gołe ściany, brak czegokolwiek. Ale dopiero później Hazel spojrzała na lewy narożnik. Stał tam niepozornie mały stołeczek, a na nim pod kloszem – doniczka z białą różą.
Kwiat był prawie bez płatków. Zostało ich tylko trzy. Jeden już ledwie co trzymał się łodyżki. Szczerze to Hazel nie zwróciłaby uwagi na tę różę, gdyby nie fakt, że świeciła. Dziewczyna podeszła do niej. Nie wiedząc czemu wstrzymała oddech. Chociaż kwiat usychał był taki piękny. Pogrążona w myślach nie usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju.
-Co ty tutaj robisz? – usłyszała warknięcie. Podskoczyła. Serce trzepotało jej w piersi pragnąc wydostać się na wolność. Powoli się odwróciła. Przez jej głowę przemknęła myśl, by skorzystać z Mgły, ale wiedziała, że to się na nic nie zda.
To on. Ta twarz, którą wtedy zobaczyła.
Wrzasnęła, to wystarczyło, żeby wszyscy się zbiegli.
No dobra... Piszę po raz enty ten sam komentarz i myślałam, że wypieprzę ten telefon w pioruny. Ale mniejsza z tym - telefon nie dostaje swoich pięciu minut i kropka *wchodzi na scenę i kopie telefon*
OdpowiedzUsuńW sumie to nawet zapomniałam co miałam napisać... *zbiera swoje myśli w kupkę chaosu*
Dobra już mam.
*chwila napięcia*
...
...
...
Zawiodłam się. Myślałam, że będzie mniej paplaniny, a więcej akcji. Liczyłam na coś zaskakującego, mniej monotonnego i... klopsik. Co się stało Atramentowa?
Znalazłam zue i niedobre literówki, a także niepotrzebne słowa. Podczas czytania wyczuwałam coś w rodzaju... desperacji? Nie wiem jak to określić. Nieee... Sztuczność. O tak. Było to pisanie trochę na siłę. A opis róży... Przypominała mi się bajka "Piękna i Bestia". Domyślam się, że to był celowy zabieg, prawda? ; )
I OMFG <3 *piszczy jak debil* Dostałam dedykację, dostałam dedykację *podskakuje* Jezuniu dziękuję serdecznie <3 Cieszę się jak głupi do sera, gdy czytam mały wstęp do "Bestii" xD
OK! To czas na podsumowanie:
Poprawność językowa: 8/10
Treść: 8/10
Całość: 7,5/10
Życzę Tobie Atramentowa weny twórczej, duuuuuuuuuuuuuużo wolnego (byś mogła się ogarnąć i napisać coś "w Twoim stylu"), jak najmniej stresu (nie chce mi się słyszeć Twojego pierniczenia, że się nie dostaniesz do LO V), inspiracji, jak najlepszych wyników, czerwonego paska (nie, nie na dupie :D) i w ogóle xD
Pozdrawiam serdecznie! <3
Jordbær