Poniższa miniaturka jest prequelem do Krew z Krwi, jednak może być czytana bez uprzedniego zapoznania się z nią.
Kość z kości
Hogwart nocą był niezwykle tajemniczy. Mury wyciszały wszystkie
dźwięki, a jedyne co można było usłyszeć to szepty duchów i
obrazów. Raz na jakiś czas pojawiała się Pani Norris razem z
Filchem patrolującym korytarze, jednak nigdzie nie widać było
żadnego ucznia, oczywiście pomijając paru prefektów.
Pozostali za bardzo bali się konsekwencji nieprzestrzegania ciszy
nocnej.
Tamtej nocy było inaczej.
Łazienka na pierwszym piętrze, zamieszkana przez Jęczącą Martę
miała gościa. I był to nikt inny jak Draco Malfoy. Wszelkie znaki
na niebie i ziemi wskazywały, że to właśnie on tam siedział i
patrzył bezmyślnym wzrokiem na ścianę.
Jęcząca Marta po paru kiepskich próbach zagadania chłopaka
poddała się i schowała w swojej toalecie.
Słychać było jedynie ciche pociąganie nosem i plusk wody.
*
To właśnie dzisiaj przypadł Hermionie patrol pierwszego piętra.
Dochodziła już północ. Gryfonka nie wierzyła, żeby ktokolwiek o
tej godzinie był poza dormitorium, ale obowiązek to obowiązek.
Musiała go wypełnić. Przeszukała korytarze i nikogo nie
zauważyła. Do przejrzenia została jej tylko łazienka
dziewcząt na pierwszym piętrze. Zostawiła ją sobie na koniec,
ponieważ po wydarzeniach z drugiej klasy czuła się nieswojo
wiedząc, że właśnie tam znajduję się wejście do legendarnej
Komnaty Tajemnic. Miejsca ostatecznego spoczynku bazyliszka.
Pokonując zmęczenie, weszła do łazienki. Rozejrzała się. Z
pozoru nikogo nie było widać. Po chwili ukazała się jej Jęcząca
Marta. Wychowanka domu Gryffindora poczuła wyrzuty sumienia. Kiedyś
obiecała, że będzie ją odwiedzać.
-Cześć Marto – powiedziała.
Wielkie oczy dziewczyny – ducha ukryte za okularami rozbłysnęły.
-Hej! Dawno się nie widziałyśmy – powiedziała z wyrzutem. –
Ale teraz mam innych znajomych. Ktoś inny mnie odwiedza.
-Tak?
-Chodź, zobacz.
Jęcząca Marta podleciała do drugiego końca łazienki. Hermiona
poszła jej śladami. Początkowo nic nie zauważyła, jednak gdy
podeszła bliżej zobaczyła skuloną postać siedzącą pod ścianą.
Blond włosy. Herb z wężem na mundurku. Zieleń i srebro.
Serce zabiło jej mocniej, gdy zrozumiała, że patrzy na swojego
wroga.
Dracona Malfoya.
*
Marta cichutko zachichotała.
-Przychodzi tu od dwóch miesięcy – szepnęła – Ciągle płacze.
Czasami ze mną pogada... O! Chyba muszę iść do łazienki
prefektów.
Dziewczyna – duch wyparowała i to dosłownie. Hermiona przez
chwilę nie mogła zrozumieć, o co jej chodzi. Dlaczego akurat do
łazienki prefektów? Dlaczego tak nagle?
Hermiona stała przez chwilę nieco skonfundowana. Co ma zrobić z
Malfoyem? Coś powiedzieć? A może po prostu zignorować całą
sytuację?
Po chwili przypomniała sobie
początek roku szkolnego. To jak natknęła się z Harrym i Ronem na
Malfoya. Może to ma jakiś wspólny związek? –
pomyślała. Zebrała w sobie całą swoją gryfońską odwagę, a
miała jej dość sporo i podeszła do chłopaka.
-Malfoy – powiedziała dość cicho. Podniósł głowę. Zobaczyła
jego zaczerwienione oczy, takie, jakie się ma po zbyt długim
płaczu. – Malfoy, czy coś się stało?
Zacisnął wargi. Milczał. Hermiona poczuła się nieswojo. Powinna
już stąd pójść. Powinna iść, ponieważ jutro ma sprawdzian z
transmutacji i musi się wyspać. Już chciała odejść, ale
usłyszała szept chłopaka.
-Granger, dlaczego podejmowanie decyzji jest tak cholernie trudne?
Gryfonka, która zawsze na wszystko miała odpowiedź, tym razem nic
nie powiedziała. Po prostu spojrzała w jego oczy, szukając czegoś,
czego sama nie potrafiła nazwać. Może chodziło tu o odrobinę
żalu za własne czyny? A może jednak chciała odnaleźć jakieś
usprawiedliwienie dla tego, co za chwilę miała zrobić? Bo jak
miała zignorować to wewnętrzne przekonanie, że musi pomóc
drugiemu człowiekowi, nawet jeśli był to jej „wróg”?
Nie wahając się, podała mu rękę. Przez chwilę przemknęła
przez jej głowę myśl, o tym, co zrobi, gdy nie zostanie odtrącona.
Czy będzie umiała mu pomóc?
Chłopak ujął jej dłoń. Jego własna była ciepła, trochę mokra
od otartych łez.
*
Czy coś się zmieniło od tamtej pory w ich stosunkach? Coś
zauważalnego? Nie, nic. Nadal mijali się na korytarzach, nie
zaszczycając siebie nawzajem żadnym spojrzeniem, ale jednak gdzieś
tam nawiązała się nić porozumienia. Od tamtej pory Hermiona coraz
częściej zwracała uwagę na młodego Ślizgona. Spostrzegła to,
czego nie widziała wcześniej. Tego, że Draco coraz częściej je
posiłki w samotności, nie rozmawiając z żadnym z domowników oraz
to, iż czasami bez powodu milczał. Gryfonka była zdumiona. Nie
znała go od tej strony, poprawka nie znała go w ogóle.
Z kolei on przestał ją obrażać, ignorował jej obecność, a gdy
ktoś z jego znajomych zaczął rzucać obelgami w jej stronę, po
prostu odchodził. Obojgu to pasowało.
Od tamtego zdarzenia, gdy Hermionie wypadał patrol, zawsze starała
się wejść do łazienki Jęczącej Marty.
To były jedyne chwile, które mieli tylko dla siebie.
*
–...i powiedz mi, dlaczego życie jest takie, jakie jest? Dlaczego
trzeba podążać z góry narzuconym torem?
Hermiona spojrzała na Ślizgona kątem oka. Zmizerowany, jego skóra
zdawała się jeszcze bledsza przez czerń mundurka.
-Bo czasami ciężko jest walczyć z przeznaczeniem... Do tej pory
nie powiedziałeś mi, o co chodzi? Kiedy w końcu to z siebie
wykrztusisz? – pytała.
Chłopak pokręcił głową w geście zaprzeczenia.
-Nie mogę. Po prostu nie mogę o tym z tobą mówić. Już i tak
zrobiłem tyle, że można mnie uznać za węża, który został
spacyfikowany. Rozmawiam z tobą Granger, najbardziej krukońską
Gryfonką, co może być dziwniejsze?
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Trafił w sedno. Czasami sama
nie wiedziała, dlaczego z nim rozmawia. Tamta sytuacja przecież
mogła stać się jednorazowym wybrykiem, a jednak tak się nie
stało. Kiedy ponownie miała patrol, on znowu tutaj był, tak samo,
jak poprzednim razem wyglądał, jakby przebiegło po nim stado
hipogryfów. I znowu ją zaczepił. Od słowa do słowa zaczęli ze
sobą rozmawiać na tematy z pozoru błahe, aczkolwiek widać było,
że te rozmowy dają pewną ulgę Draconowi.
Gryfonka chciała wiedzieć, z jakiego powodu się tak martwi, ale
Malfoy kategorycznie odmówił odpowiedzi na to pytanie. Nie
zniechęciło to jej jednak by z każdym kolejnym spotkaniem spytać
o to ponownie.
-Mógłbyś zatańczyć z Ronem. To na pewno byłoby dziwniejsze –
odparła ze śmiechem. W odpowiedzi zdobył się na lekki uśmiech.
Po chwili jednak spojrzał na zegarek, który nosił na lewej ręce.
-Już północ, musisz iść.
-A ty? – wstając, strzeliło jej w kościach.
-Ja jeszcze trochę posiedzę – Hermiona wiedziała, że to powie.
Mówił to za każdym razem.
-No to... Do następnego razu – powiedziała, nie wiedząc czemu
trochę speszona.
Ślizgon skinął głową w geście pożegnania.
Hermiona wyszła na korytarz. Było późno. Nagle ogarnęło ją
zmęczenie. Weszła po schodach na siódme piętro.
-Kiedy wreszcie się przede mną otworzysz? – szepnęła do siebie,
zanim weszła do Wieży Gryffindoru.
*
-Możesz mi powiedzieć jeszcze raz, co my tu robimy? – spytała
Hermiona Draco. Była sobota i większość uczniów poszła do
Hogsmeade, jednak Draco poprosił Hermionę, aby została z nim w
zamku. Gryfonce jakoś udało się wytłumaczyć Harry'emu i Ronowi,
że profesor Vector dużo zadał i musi napisać esej. Chłopacy
uwierzyli w to i miała spokój, ale wciąż nie mogła zrozumieć,
dlaczego Malfoy tak bardzo potrzebuje jej pomocy. Razem ze Ślizgonem
siedziała w bibliotece w dalekim kącie, z daleka od czujnego
spojrzenia pani Pince.
-Potrzebuję znaleźć jakieś informacje na temat Szafki Zniknięć
– wytłumaczył, nie patrząc jej w oczy.
Hermiona zmarszczyła brwi. To zdecydowanie jest dziwne.
-Ponieważ...?
-Po prostu, Montague opowiadał w wakacje o tym, jak Wesleyowie go w
niej zamknęli i się zainteresowałem – Draco wstał od stolika,
podszedł do najbliższej półki i wziął książkę Magiczne
przedmioty.
-I tylko z tego powodu miałam nie iść do Hogesmeade? –
niedowierzała Hermiona – Nie wierzę.
-Ja ciebie do niczego nie zmuszałem, sama się spytałaś, czy
potrzebuję pomocy.
Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy. Ich pojedynek trwał przez
dwie minuty, po czym chłopak nagle odwrócił głowę.
-Nie powiem ci dlaczego, dobrze o tym wiesz...
-Ha, czyli to ma coś wspólnego z tym, że siedzisz u Jęczącej
Marty? – dopytywała.
-Jak masz mi przeszkadzać, to idź sobie. Zaproponowałaś pomoc -
zgodziłem się, ale tylko dlatego, że dobrze znasz księgozbiór.
Gryfonka głośno westchnęła. Gdyby teraz wyszła, to jej ciekawość
byłaby niezaspokojona. Przyciągnęła do siebie książkę i
starała się wyszperać ciekawe informacje.
Mniej więcej po godzinie czytania natrafiła na pewną wzmiankę o
Szafce Zniknięć. Pokazała ją Draco, a on jakby od razu pojaśniał.
Widocznie te informacje były dla niego bardzo ważne.
Hermiona od tamtej pory jeszcze uważniej go obserwowała. Coraz
częściej nie przychodził na obiad, znikał w połowie kolacji.
Najbardziej zdziwiła ją jedna sprawa. Pewnego dnia, gdy musiała
wcześniej wyjść z obiadu po esej na transmutację, która miała
odbyć się zaraz po posiłku. Szybko wchodziła po schodach i gdy do
portretu Grubej Damy zostały do przejścia tylko dwa korytarze,
zbaraniała. Szybko schowała się za rogiem, gdyż zobaczyła Draco
wychodzącego z Pokoju Życzeń.
Co on tutaj robił?
Ślizgon szybkim krokiem zmierzał ku schodom. Hermiona zaczęła
panikować, w końcu to w jej stronę szedł. Po chwili zastanowienia
stwierdziła, że przecież to nie ona ma się tłumaczyć z tego, że
się tutaj znajduje. W końcu to tu, na siódmym piętrze znajduję
się Wieża Gryffindoru.
Spokojnie wyszła zza rogu i stanęła naprzeciwko Draco. Ten nagle
się zatrzymał i zmarszczył brwi.
-Co ty tutaj robisz?
-To raczej ja powinnam cię o to spytać, nie sądzisz? –
dziewczyna założyła ręce. – Ja idę po esej na transmutację, a
ty? Dlaczego byłeś w Pokoju Życzeń?
Draco zacisnął usta w wąską kreskę i obrzucił ją chłodnym
spojrzeniem. Chciał ją wyminąć, ale Hermiona złapała go za
rękę.
-Odpowiedz mi chociaż teraz!
Wyszarpnął dłoń z jej uścisku. Westchnął ze zrezygnowaniem.
Miał do wyboru uciec, rzucić jakieś zaklęcie (przez chwilę
zastanawiał się, gdzie ma różdżkę, ale przypomniał, że
zostawił ją w torbie) albo się poddać i powiedzieć jej wszystko.
Istniała również trzecia opcja, był uczniem domu Slytherina, więc
ucieczka byłaby jak najbardziej zrozumiała.
Z drugiej strony miał również swoją dumę. Gdyby po prostu
odszedł, straciłby ją bezpowrotnie. Spojrzał jej w oczy. Zobaczył
determinację, wiedział, że tym razem się nie podda i za wszelką
cenę będzie chciała się dowiedzieć, co tutaj robił.
Dlatego kazał jej poczekać, aż do wieczornego spotkania. Wtedy jej
wszystko opowie.
*
Obydwoje byli w Pokoju Życzeń. To Draco zaproponował to miejsce,
gdyż stwierdził, że nie chce, by Marta usłyszała cokolwiek z
tego, co powie.
Siedzieli już tam od godziny. Malfoy z trudem opowiedział jej o
wszystkim. Czuł, że ona musi wiedzieć. Gdzieś głęboko w jego
jestestwie istniało takie przekonanie.
Milczeli. Hermiona zareagowała według niego nadzwyczaj spokojnie,
chociaż co on mógł o tym wiedzieć? Czy komukolwiek o tym
opowiedział ? Czy ktoś poza Czarnym Panem, Snapem i członkami jego
rodziny był świadomy jego misji?
Gryfonka nagle wstała i podeszła do niego. Podwinęła lewy rękaw
koszuli. Po chwili ujrzała Mroczny Znak. Westchnęła. Teraz na
pewno mu uwierzyła. Hermiona cofnęła się o krok.
Draco poczuł, jak coś zaciska się w jego brzuchu.
-Nie musisz nic mówić. Wiem, o czym myślisz – powiedział z
goryczą. – Jestem śmierciożercą. To nic wielkiego pomóc albo
rozmawiać ze Ślizgonem? Co innego robić to ze sługusem Czarnego
Pana, co nie?
Hermiona wykrzywiła twarz w grymasie ni to smutku, ni to
wściekłości.
-Jeżeli sądzisz, że ja tak myślę, to jesteś w błędzie. Czy ty
jesteś całkowitym idiotą? Harry słyszał twoją rozmowę ze
Snapem... Wiem o tym już od miesiąca, co prawda miałam nadzieję,
że może się przesłyszał, nie wierzyłam, ale... Czułam, że to
prawda.
-On coś podejrzewa?
-Od ponad dwóch miesięcy podejrzewa, że jesteś śmierciożercą...
Widzieliśmy cię na Nokturnie – przyznała się Hermiona. Objęła
się ramionami i odwróciła się do Draco plecami. Nie potrafiła
patrzeć mu prosto w oczy. – Harry ciągle cię podejrzewa o to, że
planujesz coś zrobić... Jak widać nie myli się. Nie martw się,
nic mu nie powiedziałam o naszych spotkaniach – szybko dodała. –
Zresztą co miałabym mu powiedzieć? Nic mi nie mówisz. Nie wiem,
co robisz ani dlaczego to robisz...
Draco wygiął usta w parodii uśmiechu.
Draco wygiął usta w parodii uśmiechu.
-Może zrozumiesz wreszcie, dlaczego nic ci nie mówię? Jesteś
Gryfonką. To wystarczy.
Hermiona zacisnęła ręce w pięści. Krew odpłynęła jej z
twarzy.
-Nie miałeś z tym problemu przez cały ten czas, więc przestań
kłamać! Jaka to różnica, skoro mówisz mi o swojej rodzinie, o
swoich problemach, a milczysz na temat Voldemorta. Jesteś hipokrytą!
Nic tylko cały czas omijasz ten temat. Rozumiem, boisz się, że
powiem komuś o tym wszystkim, ale zrozum..! Skoro już twierdzisz,
że milczysz z powodu, że jestem z Gryffindoru, to chyba jasne, że
my Gryfoni dotrzymujemy słowa ... - Hermiona nie wytrzymała. Słowa
wypływały z niej strumieniami. Czuła urazę. Jak ten wymuskany
Ślizgon może mi zarzucać wiarołomstwo! W końcu pomogłam mu, nie
pytając, o co chodzi. Nie wypytywałam. Nic nie powiedziałam
Harry'emu ani Ronowi. Jak on śmie!
Nagle podszedł do niej Draco. Hermiona nie zważając na to, nadal
kontynuowała swój monolog, aż powstrzymał ją od tego pocałunek.
W pierwszej chwili nie wiedziała, co się dzieje. Czuła jego wargi
na swoich ustach. Ciepłe oraz miękkie. Na początku było to tylko
muśnięcie, wręcz ledwie wyczuwalne, lecz po chwili nacisk się
zwiększył. Hermiona poddała się. Pod wpływem dotyku dłoni
Dracona na swoich plecach, sama zaplotła swoje ręce na jego szyi.
Nie rozumiała, dlaczego to robi, zupełnie tak jakby ten pocałunek
przejął nad nią kontrolę. Ich oddechy mieszały się. Poczuła,
jak jego zęby przygryzają jej dolną wargę. Ich pocałunek stał
się bardziej dziki, namiętny. Języki walczyły o dominację.
Zatracenie.
Wszystko dookoła zniknęło, tylko na tę jedną chwilę.
Ocknienie przyszło niespodziewanie. Hermiona odskoczyła od chłopaka
jak poparzona.
-J-j-ja – wyjąkała. Czuła jak krew uderza jej do głowy. Muszę
stąd wyjść – przemknęło jej przez myśli. Nie odwracając
się, wybiegła z Pokoju Życzeń. Nie zobaczyła jak Draco Malfoy
zaciska pięści i uderza nimi w pobliską ścianę.
*
Od tamtej pory unikała go, jak tylko mogła. Nie przychodziła już
do łazienki na pierwszym piętrze ani do Pokoju Życzeń. Nie
pozwalała sobie na myślenie o nim w żadnych kategoriach. Gdy Harry
ponownie zaczynał rozmowę na jego temat, sama najchętniej by
uciekła. Nie dość, że znowu musiałaby wysłuchiwać kolejnych
dość trafnych spostrzeżeń, to jeszcze czułaby wyrzuty, ponieważ
nie mogła im powiedzieć o tym wszystkim, co się wydarzyło. O tym,
jak pomagała ich wrogowi.
Draco bardzo jej to ułatwiał. Znowu nie pojawiał się zbyt często
w Wielkiej Sali, wiedziała o tym, bo nie mogła się powstrzymać od
rozglądania się za nim. Na zajęciach milczał, wykonywał
polecenia mechanicznie, tak jakby myślami był gdzie indziej...
Hermiona domyślała się, że chodzi o misję Czarnego Pana. Czas do
jej wykonania zbliżał się coraz bardziej.
Ona sama zajęła się pomocą przyjaciołom. Musiała się jakoś
zrehabilitować.
*
Londyn 1.07.1998 r.
Drogi Draco
Nie mam pojęcia, od czego zacząć. Jest tyle rzeczy, które
chciałabym Ci powiedzieć. Pierwszą rzeczą, którą chcę zrobić
to podziękować. Tak. To może wydać się dziwne, ale naprawdę
jestem Ci wdzięczna, za to, co zrobiłeś. I to niejednokrotnie!
Dziękuję, że starałeś się nie wydać nas w swoim domu. Niestety
to nic nie dało, ale jestem Ci wdzięczna, chociażby za tą marną
próbę ratunku.
Drugi raz chcę Ci podziękować za to, co zdarzyło się w Pokoju
Życzeń. Mogłeś być poza Hogwartem... Powiedz mi, dlaczego się
tam znalazłeś? Nie powinieneś tam być! Wiem o tym.*
Avada Crabba była wymierzona prosto we mnie. Moja śmierć nic by
nie dała Voldemortowi, więc dlaczego starałeś się wytrącić mu
różdżkę?
Mam tyle pytań i nauczyłam się tego, że nie otrzymam od Ciebie
na nie odpowiedzi. Cieszę się, że twoja matka pomogła Harry'emu.
To dało Wam szansę na nowe życie.
Przepraszam, że nie odzywałam się do Ciebie od tamtej pory.
Wystraszyłam się.
To zdecydowanie nie miało prawa zaistnieć. Mam nadzieję, że
myślisz tak samo.
Proszę odpisz.
Hermiona
Tego samego dnia
Hermiono
Spotkaj się ze mną na Pokątnej w tę sobotę o osiemnastej. Są
pewne rzeczy, o których nie da się napisać.
Draco
*
Londyn 5.07.1998 r.
Ginny
Ja chyba oszalałam! Zrobiłam coś niewybaczalnego. Będę u
Ciebie jak najszybciej.
Hermiona
*
Była godzina dziesiąta. Ginny od kwadransa stała przed Norą,
czekając na Hermionę. Całą rodziną wrócili do domu tuż po
pokonaniu Voldemorta. Przez te parę miesięcy gnomy w ogródku miały
niezłą zabawę, więc od czasu powrotu Molly zaganiała ich
wszystkich do odgnamiania. Odwiedziny Hermiony były dobrą wymówką
od pracy, więc Ginny była naprawdę zadowolona, jednak bardzo
ciekawiło ją, o co chodziło jej przyjaciółce. List, który
otrzymała nie tak dawno temu, wyglądał tak, jakby był pisany
pośpiesznie oraz nieco chaotycznie.
Parę metrów przed nią pojawiła się Hermiona. Oczy miała
zaczerwienione, włosy jeszcze bardziej niż zwykle skołtunione, a
ubranie niemiłosiernie pogięte. Wyglądała tak, jakby jeszcze nie
do końca się obudziła.
-Hermiona! Co się stało?! – wykrzyknęła Ginny. Podbiegła do
przyjaciółki.
-Ginny... Ja... Słodki Merlinie.
-Chodź ze mną do domu. Wyglądasz, jakbyś wyszła gryfowi z gardła
– zauważyła Weasleyówna.
-Nie! Nie mogę się im pokazać na oczy. Nie Ron – wyszeptała
Hermiona. – Muszę ci coś powiedzieć.
Ginny była zaniepokojona. Ta sytuacja robiła się coraz
dziwniejsza. Wzięła przyjaciółkę pod rękę i zaprowadziła na
tyły domu tak, aby nikt nie podsłuchał ich rozmowy.
-Weź głęboki oddech i powiedz mi, o co chodzi.
Hermiona posłusznie zrobiła to, co kazała Ginny. Po chwili
spojrzała jej prosto w oczy.
-Przespałam się z Malfoyem – powiedziała, a w tej samej chwili
po całej wiosce Ottery St. Catchpole rozległ się krzyk najmłodszej
latorośli Weasleyów.
-COOOOO?!
-Ciszej. Ginny, na Merlina, nie krzycz.
Rudowłosa poczerwieniała na twarzy. Jej mina wyrażała bezbrzeżne
zdumienie. Właściwie to wyglądała w tej chwili jak jej własna
matka.
-Jakim cudem?!
Hermiona spuściła wzrok na swoje kolana i zaczęła się bawić
rozprutą nitką na brzegu koszuli.
-To długa historia...
-A my mamy dużo czasu – zauważyła Ginny, jeszcze trochę
wzburzona, jednak starała się opanować.
Panna Granger opowiedziała jej co się stało na szóstym roku w
Hogwarcie. O tym, jak pomagała przez pewien czas Malfoyowi, ich
pocałunku oraz spotkaniu na Pokątnej.
-...I potem nie wiem dlaczego, ale poszliśmy do niego. Wyprowadził
się od rodziców na czas przesłuchań. Teraz mieszka w Londynie.
Wypiliśmy prawie dwie butelki wina. Cholera, mogłam przeczuć, że
tak będzie – opowiadała Granger. – W pewnym momencie, właściwie
to ostatnia rzecz, jaką pamiętam, spoważniał. Spytał mnie o
tamten pocałunek w Pokoju Życzeń. Czy czułam coś... Potem nic
nie pamiętam. Obudziłam się dzisiaj rano obok niego. On jeszcze
spał. Wyglądał tak spokojnie, tak inaczej, niż zwykle...
Pozbierałam swoje ciuchy, ubrałam się i deportowałam do domu.
Potem napisałam do ciebie i oto jestem – dokończyła cicho.
Policzki miała zarumienione. Ciężko było wspominać to, co się
zdarzyło. Wspomnienia poprzedniego wieczoru powracały do niej
niewyraźne od ilości wypitego alkoholu, jednak nadal były tak samo
realne. Zdawało jej się, że nadal czuje dotyk na plecach,
pocałunki...
Ginny milczała. Musiała wszystko powoli przyswoić.
-Co z tym zrobisz? – spytała nadzwyczaj spokojnie. – Co z Ronem?
Hermiona westchnęła.
-Nic nie zrobię. Nie spotkam się z nim już nigdy. On pewnie i tak
uważa to za wypadek -powiedziała gorzko.
-Czy ty...? Czy ty coś do niego czujesz?
Brązowowłosa milczała. Było to bardzo wymowne.
-To nie ma znaczenia. Nasz związek nie miałby szans, żeby
zaistnieć. Będę z Ronem. Wiem, że on mnie kocha, ja również coś
do niego czuje. Podczas wojny obydwoje się do siebie zbliżyliśmy.
Może wykiełkuje z tego miłość? To i tak będzie bezpieczniejsze.
-Hermiono, skąd wiesz?
Chcesz zrezygnować z miłości, bo jak inaczej nazwiesz to uczucie?
– Ginny nie potrafiła zrozumieć, jak jej przyjaciółka może
zdecydować się na taki krok.
-To moja decyzja. Może i będę tego kiedyś żałować, ale...
Każdy popełnia błędy. Mam do ciebie tylko jedną prośbę: Nie
mów o tym nikomu. Musiałam komuś o tym powiedzieć, a tylko tobie
ufam.
-Będę milczeć, masz moje słowo – rudowłosa położyła rękę
na sercu – Boję się tylko tego, jakie będą konsekwencje. Nie
tylko wymierzone prosto w ciebie.
Potem już nic nie mówiły, siedziały w ciszy. Słychać było
tylko panią Weasley poganiającą resztę rodziny do pracy.
*
19 lat później
Hermiona nie mogła uwierzyć, że czas tak szybko płynie. Hogwart
Express właśnie odjeżdżał spod peronu 9 i 3/4 razem z Rose i jej
kuzynostwem. Ron podszedł do Harry'ego i zaczęli rozmawiać na
temat nowo zdobytego prawa jazdy. Nie rozumiała, po co ta cała
„dyskrecja” skoro i tak domyślała się, że użył Confundusa.
Lily natomiast rozmawiała z Hugo. Na razie tylko oni z rodziny byli
zbyt młodzi na Hogwart.
-On się na ciebie patrzy – zauważyła Ginny podchodząc do
Hermiony. Ta wiedząc, o kogo chodzi, obróciła się w lewą stronę,
tak by kątem oka zerkać na Dracona. Ginny miała rację. Stał tam
sam, spoglądając w jej stronę. Jego żona zniknęła z peronu tuż
po tym, jak jej syn wsiadł do pociągu.
Nic się nie zmienił. Wyglądał zupełnie jak własny ojciec.
Wyjątkiem był wyraz jego oczu, które nie były tak pełne chłodu,
jak Lucjusza.
Nadal widziała w nich pewien płomień. Czy rzeczywiście czuł coś
do niej, wtedy w Pokoju Życzeń, jak i u niego w domu? A może to
było tylko pod wpływem chwili?
Coś zakuło ją w piersi. Czy to był żal za to, że wszystko się
tak potoczyło? A może tęsknota za czymś zakazanym, jakim było
uczucie do niego? Czy zmieniłaby cokolwiek, wiedząc, jak będzie
wyglądało jej życie teraz? Nie. Była szczęśliwa z Ronem, miała
wspaniałe dzieci. Rose i Hugo, jej dwa największe skarby.
Jednakże gdzieś tam, głęboko w jej sercu istniał okruch dawnych
wspomnień, które wciąż żyły.
*Narcyza nie spodziewała się obecności syna, podczas bitwy o
Hogwart w szkole, co znaczy, że teoretycznie nie musiał tam być.
Czas na kolejny komentarz... Tym razem spóźniony, za co przepraszam. Proszę o wybaczenie dla niewinnej duszyczki ;_;
OdpowiedzUsuńDobra, jazda panie gazdo. Ostrzegam, że będzie to komentarz chaotyczny. Stuprocentowa improwizacja.
Ja nie mogę ♥ Gdy czytałam TĘ scenę myślałam, że odlecę do Niebios. (jak zwykle) Cud, miód i malina nad cudami, miodami i malinami ♥♥♥
Mimo, że nie przepadam zbytnio za Dramione (co nie znaczy, że nie toleruję) polubiłam "Kość z kości". Nadal nie mogę Tobie wybaczyć, że Dramione skradło show Scorose T.T Dlatego mam nadzieję, gdy pojawi się kolejna część (a można nazwać to częścią?) Scorose będzie więcej ^^
Miniaturka wyszła Tobie (jak zwykle, hehe) świetnie. Tylko mi tu nie marudź, że nie jesteś dobra kobieto! Nie zauważyłam żadnych błędów wszelakiej maści, więc jest git ^^
Pozdrawiam cieplutko (awwww shit skreśl to - nie chce mi się usuwać, bo potem wszystko mi się usunie :c) chłodno i życzę miłego dnia, wakacji, whatever. By upał nie przeszkadzał, a wena zostałaby przykuta ciężkimi łańcuchami i mogłabyś z niej czerpać inspirację do pisania kolejnych perełek ♥
Po pierwsze: Wybaczam. Już i tak musisz napisać Sama-Wiesz-Co w zamian za Solangelo, więc karę masz.
OdpowiedzUsuńOdleciałaś, powiadasz...? To ja wolę nie wiedzieć co będzie jak napisze, to co mi kazałaś. Jezu, na nie mogę wyobrazić, że TO napiszę.
Będzie jeszcze jedna miniaturka z tej..no nie wiem jak to nazwać...serii? Pojawi się kiedyś sequel Scorose, który będzie jego przedłużeniem. Owszem ja sama nie mogę sobie przeboleć, że nawaliłam wtedy za dużo Dramione, dlatego wiem, że muszę napisać osobne Scorose w ramach rekompensaty dla ciebie, jak i dla mnie.
Możesz mnie pozdrawiać ciepło, a co! Ja jestem wiecznym zmarźluchem xD