sobota, 11 lipca 2015

Kość z kości

Poniższa miniaturka jest prequelem do Krew z Krwi, jednak może być czytana bez uprzedniego zapoznania się z nią.

 Kość z kości
Hogwart nocą był niezwykle tajemniczy. Mury wyciszały wszystkie dźwięki, a jedyne co można było usłyszeć to szepty duchów i obrazów. Raz na jakiś czas pojawiała się Pani Norris razem z Fil­chem patrolującym korytarze, jednak nigdzie nie widać było żadnego ucznia, oczywiście pomijając paru prefektów.
Pozostali za bardzo bali się konsekwencji nieprzestrzegania ciszy nocnej.
Tamtej nocy było inaczej.
Łazienka na pierwszym piętrze, zamieszkana przez Jęczącą Martę miała gościa. I był to nikt inny jak Draco Malfoy. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to właśnie on tam siedział i pa­trzył bezmyślnym wzrokiem na ścianę.
Jęcząca Marta po paru kiepskich próbach zagadania chłopaka poddała się i schowała w swojej toalecie.
Słychać było jedynie ciche pociąganie nosem i plusk wody.
*
To właśnie dzisiaj przypadł Hermionie patrol pierwszego piętra. Dochodziła już północ. Gryfonka nie wierzyła, żeby ktokolwiek o tej godzinie był poza dormitorium, ale obowiązek to obowiązek. Musiała go wypełnić. Przeszukała korytarze i nikogo nie zauważyła. Do przejrzenia została jej tyl­ko łazienka dziewcząt na pierwszym piętrze. Zostawiła ją sobie na koniec, ponieważ po wydarze­niach z drugiej klasy czuła się nieswojo wiedząc, że właśnie tam znajduję się wejście do legendar­nej Komnaty Tajemnic. Miejsca ostatecznego spoczynku bazyliszka.
Pokonując zmęczenie, weszła do łazienki. Rozejrzała się. Z pozoru nikogo nie było widać. Po chwili ukazała się jej Jęcząca Marta. Wychowanka domu Gryffindora poczuła wyrzuty sumienia. Kiedyś obiecała, że będzie ją odwiedzać.
-Cześć Marto – powiedziała.
Wielkie oczy dziewczyny – ducha ukryte za okularami rozbłysnęły.
-Hej! Dawno się nie widziałyśmy – powiedziała z wyrzutem. – Ale teraz mam innych znajomych. Ktoś inny mnie odwiedza.
-Tak?
-Chodź, zobacz.
Jęcząca Marta podleciała do drugiego końca łazienki. Hermiona poszła jej śladami. Początkowo nic nie zauważyła, jednak gdy podeszła bliżej zobaczyła skuloną postać siedzącą pod ścianą.
Blond włosy. Herb z wężem na mundurku. Zieleń i srebro.
Serce zabiło jej mocniej, gdy zrozumiała, że patrzy na swojego wroga.
Dracona Malfoya.
*
Marta cichutko zachichotała.
-Przychodzi tu od dwóch miesięcy – szepnęła – Ciągle płacze. Czasami ze mną pogada... O! Chyba muszę iść do łazienki prefektów.
Dziewczyna – duch wyparowała i to dosłownie. Hermiona przez chwilę nie mogła zrozumieć, o co jej chodzi. Dlaczego akurat do łazienki prefektów? Dlaczego tak nagle?
Hermiona stała przez chwilę nieco skonfundowana. Co ma zrobić z Malfoyem? Coś powiedzieć? A może po prostu zignorować całą sytuację?
Po chwili przypomniała sobie początek roku szkolnego. To jak natknęła się z Harrym i Ronem na Malfoya. Może to ma jakiś wspólny związek? – pomyślała. Zebrała w sobie całą swoją gryfońską odwagę, a miała jej dość sporo i podeszła do chłopaka.
-Malfoy – powiedziała dość cicho. Podniósł głowę. Zobaczyła jego zaczerwienione oczy, takie, jakie się ma po zbyt długim płaczu. – Malfoy, czy coś się stało?
Zacisnął wargi. Milczał. Hermiona poczuła się nieswojo. Powinna już stąd pójść. Powinna iść, ponieważ jutro ma sprawdzian z transmutacji i musi się wyspać. Już chciała odejść, ale usłyszała szept chłopaka.
-Granger, dlaczego podejmowanie decyzji jest tak cholernie trudne?
Gryfonka, która zawsze na wszystko miała odpowiedź, tym razem nic nie powiedziała. Po prostu spojrzała w jego oczy, szukając czegoś, czego sama nie potrafiła nazwać. Może chodziło tu o odrobinę żalu za własne czyny? A może jednak chciała odnaleźć jakieś usprawiedliwienie dla tego, co za chwilę miała zrobić? Bo jak miała zignorować to wewnętrzne przekonanie, że musi pomóc drugiemu człowiekowi, nawet jeśli był to jej „wróg”?
Nie wahając się, podała mu rękę. Przez chwilę przemknęła przez jej głowę myśl, o tym, co zrobi, gdy nie zostanie odtrącona. Czy będzie umiała mu pomóc?
Chłopak ujął jej dłoń. Jego własna była ciepła, trochę mokra od otartych łez.
*
Czy coś się zmieniło od tamtej pory w ich stosunkach? Coś zauważalnego? Nie, nic. Nadal mijali się na korytarzach, nie zaszczycając siebie nawzajem żadnym spojrzeniem, ale jednak gdzieś tam nawiązała się nić porozumienia. Od tamtej pory Hermiona coraz częściej zwracała uwagę na młodego Ślizgona. Spostrzegła to, czego nie widziała wcześniej. Tego, że Draco coraz częściej je posiłki w samotności, nie rozmawiając z żadnym z domowników oraz to, iż czasami bez powodu milczał. Gryfonka była zdumiona. Nie znała go od tej strony, poprawka nie znała go w ogóle.
Z kolei on przestał ją obrażać, ignorował jej obecność, a gdy ktoś z jego znajomych zaczął rzucać obelgami w jej stronę, po prostu odchodził. Obojgu to pasowało.
Od tamtego zdarzenia, gdy Hermionie wypadał patrol, zawsze starała się wejść do łazienki Jęczącej Marty.
To były jedyne chwile, które mieli tylko dla siebie.
*
–...i powiedz mi, dlaczego życie jest takie, jakie jest? Dlaczego trzeba podążać z góry narzuconym torem?
Hermiona spojrzała na Ślizgona kątem oka. Zmizerowany, jego skóra zdawała się jeszcze bledsza przez czerń mundurka.
-Bo czasami ciężko jest walczyć z przeznaczeniem... Do tej pory nie powiedziałeś mi, o co chodzi? Kiedy w końcu to z siebie wykrztusisz? – pytała.
Chłopak pokręcił głową w geście zaprzeczenia.
-Nie mogę. Po prostu nie mogę o tym z tobą mówić. Już i tak zrobiłem tyle, że można mnie uznać za węża, który został spacyfikowany. Rozmawiam z tobą Granger, najbardziej krukońską Gryfonką, co może być dziwniejsze?
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Trafił w sedno. Czasami sama nie wiedziała, dlaczego z nim rozmawia. Tamta sytuacja przecież mogła stać się jednorazowym wybrykiem, a jednak tak się nie stało. Kiedy ponownie miała patrol, on znowu tutaj był, tak samo, jak poprzednim razem wyglądał, jakby przebiegło po nim stado hipogryfów. I znowu ją zaczepił. Od słowa do słowa zaczęli ze sobą rozmawiać na tematy z pozoru błahe, aczkolwiek widać było, że te rozmowy dają pewną ulgę Draconowi.
Gryfonka chciała wiedzieć, z jakiego powodu się tak martwi, ale Malfoy kategorycznie odmówił odpowiedzi na to pytanie. Nie zniechęciło to jej jednak by z każdym kolejnym spotkaniem spytać o to ponownie.
-Mógłbyś zatańczyć z Ronem. To na pewno byłoby dziwniejsze – odparła ze śmiechem. W odpowiedzi zdobył się na lekki uśmiech. Po chwili jednak spojrzał na zegarek, który nosił na lewej ręce.
-Już północ, musisz iść.
-A ty? – wstając, strzeliło jej w kościach.
-Ja jeszcze trochę posiedzę – Hermiona wiedziała, że to powie. Mówił to za każdym razem.
-No to... Do następnego razu – powiedziała, nie wiedząc czemu trochę speszona.
Ślizgon skinął głową w geście pożegnania.
Hermiona wyszła na korytarz. Było późno. Nagle ogarnęło ją zmęczenie. Weszła po schodach na siódme piętro.
-Kiedy wreszcie się przede mną otworzysz? – szepnęła do siebie, zanim weszła do Wieży Gryffindoru.
*
-Możesz mi powiedzieć jeszcze raz, co my tu robimy? – spytała Hermiona Draco. Była sobota i większość uczniów poszła do Hogsmeade, jednak Draco poprosił Hermionę, aby została z nim w zamku. Gryfonce jakoś udało się wytłumaczyć Harry'emu i Ronowi, że profesor Vector dużo zadał i musi napisać esej. Chłopacy uwierzyli w to i miała spokój, ale wciąż nie mogła zrozumieć, dlaczego Malfoy tak bardzo potrzebuje jej pomocy. Razem ze Ślizgonem siedziała w bibliotece w dalekim kącie, z daleka od czujnego spojrzenia pani Pince.
-Potrzebuję znaleźć jakieś informacje na temat Szafki Zniknięć – wytłumaczył, nie patrząc jej w oczy.
Hermiona zmarszczyła brwi. To zdecydowanie jest dziwne.
-Ponieważ...?
-Po prostu, Montague opowiadał w wakacje o tym, jak Wesleyowie go w niej zamknęli i się zainteresowałem – Draco wstał od stolika, podszedł do najbliższej półki i wziął książkę Magiczne przedmioty.
-I tylko z tego powodu miałam nie iść do Hogesmeade? – niedowierzała Hermiona – Nie wierzę.
-Ja ciebie do niczego nie zmuszałem, sama się spytałaś, czy potrzebuję pomocy.
Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy. Ich pojedynek trwał przez dwie minuty, po czym chłopak nagle odwrócił głowę.
-Nie powiem ci dlaczego, dobrze o tym wiesz...
-Ha, czyli to ma coś wspólnego z tym, że siedzisz u Jęczącej Marty? – dopytywała.
-Jak masz mi przeszkadzać, to idź sobie. Zaproponowałaś pomoc - zgodziłem się, ale tylko dlatego, że dobrze znasz księgozbiór.
Gryfonka głośno westchnęła. Gdyby teraz wyszła, to jej ciekawość byłaby niezaspokojona. Przyciągnęła do siebie książkę i starała się wyszperać ciekawe informacje.
Mniej więcej po godzinie czytania natrafiła na pewną wzmiankę o Szafce Zniknięć. Pokazała ją Draco, a on jakby od razu pojaśniał. Widocznie te informacje były dla niego bardzo ważne.
Hermiona od tamtej pory jeszcze uważniej go obserwowała. Coraz częściej nie przychodził na obiad, znikał w połowie kolacji.
Najbardziej zdziwiła ją jedna sprawa. Pewnego dnia, gdy musiała wcześniej wyjść z obiadu po esej na transmutację, która miała odbyć się zaraz po posiłku. Szybko wchodziła po schodach i gdy do portretu Grubej Damy zostały do przejścia tylko dwa korytarze, zbaraniała. Szybko schowała się za rogiem, gdyż zobaczyła Draco wychodzącego z Pokoju Życzeń.
Co on tutaj robił?
Ślizgon szybkim krokiem zmierzał ku schodom. Hermiona zaczęła panikować, w końcu to w jej stronę szedł. Po chwili zastanowienia stwierdziła, że przecież to nie ona ma się tłumaczyć z tego, że się tutaj znajduje. W końcu to tu, na siódmym piętrze znajduję się Wieża Gryffindoru.
Spokojnie wyszła zza rogu i stanęła naprzeciwko Draco. Ten nagle się zatrzymał i zmarszczył brwi.
-Co ty tutaj robisz?
-To raczej ja powinnam cię o to spytać, nie sądzisz? – dziewczyna założyła ręce. – Ja idę po esej na transmutację, a ty? Dlaczego byłeś w Pokoju Życzeń?
Draco zacisnął usta w wąską kreskę i obrzucił ją chłodnym spojrzeniem. Chciał ją wyminąć, ale Hermiona złapała go za rękę.
-Odpowiedz mi chociaż teraz!
Wyszarpnął dłoń z jej uścisku. Westchnął ze zrezygnowaniem. Miał do wyboru uciec, rzucić jakieś zaklęcie (przez chwilę zastanawiał się, gdzie ma różdżkę, ale przypomniał, że zostawił ją w torbie) albo się poddać i powiedzieć jej wszystko. Istniała również trzecia opcja, był uczniem domu Slytherina, więc ucieczka byłaby jak najbardziej zrozumiała.
Z drugiej strony miał również swoją dumę. Gdyby po prostu odszedł, straciłby ją bezpowrotnie. Spojrzał jej w oczy. Zobaczył determinację, wiedział, że tym razem się nie podda i za wszelką cenę będzie chciała się dowiedzieć, co tutaj robił.
Dlatego kazał jej poczekać, aż do wieczornego spotkania. Wtedy jej wszystko opowie.
*
Obydwoje byli w Pokoju Życzeń. To Draco zaproponował to miejsce, gdyż stwierdził, że nie chce, by Marta usłyszała cokolwiek z tego, co powie.
Siedzieli już tam od godziny. Malfoy z trudem opowiedział jej o wszystkim. Czuł, że ona musi wiedzieć. Gdzieś głęboko w jego jestestwie istniało takie przekonanie.
Milczeli. Hermiona zareagowała według niego nadzwyczaj spokojnie, chociaż co on mógł o tym wiedzieć? Czy komukolwiek o tym opowiedział ? Czy ktoś poza Czarnym Panem, Snapem i członkami jego rodziny był świadomy jego misji?
Gryfonka nagle wstała i podeszła do niego. Podwinęła lewy rękaw koszuli. Po chwili ujrzała Mroczny Znak. Westchnęła. Teraz na pewno mu uwierzyła. Hermiona cofnęła się o krok.
Draco poczuł, jak coś zaciska się w jego brzuchu.
-Nie musisz nic mówić. Wiem, o czym myślisz – powiedział z goryczą. – Jestem śmierciożercą. To nic wielkiego pomóc albo rozmawiać ze Ślizgonem? Co innego robić to ze sługusem Czarnego Pana, co nie?
Hermiona wykrzywiła twarz w grymasie ni to smutku, ni to wściekłości.
-Jeżeli sądzisz, że ja tak myślę, to jesteś w błędzie. Czy ty jesteś całkowitym idiotą? Harry słyszał twoją rozmowę ze Snapem... Wiem o tym już od miesiąca, co prawda miałam nadzieję, że może się przesłyszał, nie wierzyłam, ale... Czułam, że to prawda.
-On coś podejrzewa?
-Od ponad dwóch miesięcy podejrzewa, że jesteś śmierciożercą... Widzieliśmy cię na Nokturnie – przyznała się Hermiona. Objęła się ramionami i odwróciła się do Draco plecami. Nie potrafiła patrzeć mu prosto w oczy. – Harry ciągle cię podejrzewa o to, że planujesz coś zrobić... Jak widać nie myli się. Nie martw się, nic mu nie powiedziałam o naszych spotkaniach – szybko dodała. – Zresztą co miałabym mu powiedzieć? Nic mi nie mówisz. Nie wiem, co robisz ani dlaczego to robisz...
Draco wygiął usta w parodii uśmiechu.
-Może zrozumiesz wreszcie, dlaczego nic ci nie mówię? Jesteś Gryfonką. To wystarczy.
Hermiona zacisnęła ręce w pięści. Krew odpłynęła jej z twarzy.
-Nie miałeś z tym problemu przez cały ten czas, więc przestań kłamać! Jaka to różnica, skoro mówisz mi o swojej rodzinie, o swoich problemach, a milczysz na temat Voldemorta. Jesteś hipokrytą! Nic tylko cały czas omijasz ten temat. Rozumiem, boisz się, że powiem komuś o tym wszystkim, ale zrozum..! Skoro już twierdzisz, że milczysz z powodu, że jestem z Gryffindoru, to chyba jasne, że my Gryfoni dotrzymujemy słowa ... - Hermiona nie wytrzymała. Słowa wypływały z niej strumieniami. Czuła urazę. Jak ten wymuskany Ślizgon może mi zarzucać wiarołomstwo! W końcu pomogłam mu, nie pytając, o co chodzi. Nie wypytywałam. Nic nie powiedziałam Harry'emu ani Ronowi. Jak on śmie!
Nagle podszedł do niej Draco. Hermiona nie zważając na to, nadal kontynuowała swój monolog, aż powstrzymał ją od tego pocałunek.
W pierwszej chwili nie wiedziała, co się dzieje. Czuła jego wargi na swoich ustach. Ciepłe oraz miękkie. Na początku było to tylko muśnięcie, wręcz ledwie wyczuwalne, lecz po chwili nacisk się zwiększył. Hermiona poddała się. Pod wpływem dotyku dłoni Dracona na swoich plecach, sama zaplotła swoje ręce na jego szyi. Nie rozumiała, dlaczego to robi, zupełnie tak jakby ten pocałunek przejął nad nią kontrolę. Ich oddechy mieszały się. Poczuła, jak jego zęby przygryzają jej dolną wargę. Ich pocałunek stał się bardziej dziki, namiętny. Języki walczyły o dominację.
Zatracenie.
Wszystko dookoła zniknęło, tylko na tę jedną chwilę.
Ocknienie przyszło niespodziewanie. Hermiona odskoczyła od chłopaka jak poparzona.
-J-j-ja – wyjąkała. Czuła jak krew uderza jej do głowy. Muszę stąd wyjść – przemknęło jej przez myśli. Nie odwracając się, wybiegła z Pokoju Życzeń. Nie zobaczyła jak Draco Malfoy zaciska pięści i uderza nimi w pobliską ścianę.
*
Od tamtej pory unikała go, jak tylko mogła. Nie przychodziła już do łazienki na pierwszym piętrze ani do Pokoju Życzeń. Nie pozwalała sobie na myślenie o nim w żadnych kategoriach. Gdy Harry ponownie zaczynał rozmowę na jego temat, sama najchętniej by uciekła. Nie dość, że znowu musiałaby wysłuchiwać kolejnych dość trafnych spostrzeżeń, to jeszcze czułaby wyrzuty, ponieważ nie mogła im powiedzieć o tym wszystkim, co się wydarzyło. O tym, jak pomagała ich wrogowi.
Draco bardzo jej to ułatwiał. Znowu nie pojawiał się zbyt często w Wielkiej Sali, wiedziała o tym, bo nie mogła się powstrzymać od rozglądania się za nim. Na zajęciach milczał, wykonywał polecenia mechanicznie, tak jakby myślami był gdzie indziej... Hermiona domyślała się, że chodzi o misję Czarnego Pana. Czas do jej wykonania zbliżał się coraz bardziej.
Ona sama zajęła się pomocą przyjaciołom. Musiała się jakoś zrehabilitować.
*
Londyn 1.07.1998 r.
Drogi Draco
Nie mam pojęcia, od czego zacząć. Jest tyle rzeczy, które chciałabym Ci powiedzieć. Pierwszą rzeczą, którą chcę zrobić to podziękować. Tak. To może wydać się dziwne, ale naprawdę jestem Ci wdzięczna, za to, co zrobiłeś. I to niejednokrotnie! Dziękuję, że starałeś się nie wydać nas w swoim domu. Niestety to nic nie dało, ale jestem Ci wdzięczna, chociażby za tą marną próbę ratunku.
Drugi raz chcę Ci podziękować za to, co zdarzyło się w Pokoju Życzeń. Mogłeś być poza Hogwartem... Powiedz mi, dlaczego się tam znalazłeś? Nie powinieneś tam być! Wiem o tym.*
Avada Crabba była wymierzona prosto we mnie. Moja śmierć nic by nie dała Voldemortowi, więc dlaczego starałeś się wytrącić mu różdżkę?
Mam tyle pytań i nauczyłam się tego, że nie otrzymam od Ciebie na nie odpowiedzi. Cieszę się, że twoja matka pomogła Harry'emu. To dało Wam szansę na nowe życie.
Przepraszam, że nie odzywałam się do Ciebie od tamtej pory. Wystraszyłam się. To zdecydowanie nie miało prawa zaistnieć. Mam nadzieję, że myślisz tak samo.
Proszę odpisz.
Hermiona

Tego samego dnia
Hermiono
Spotkaj się ze mną na Pokątnej w tę sobotę o osiemnastej. Są pewne rzeczy, o których nie da się napisać.
Draco

*
Londyn 5.07.1998 r.
Ginny
Ja chyba oszalałam! Zrobiłam coś niewybaczalnego. Będę u Ciebie jak najszybciej.
Hermiona
*
Była godzina dziesiąta. Ginny od kwadransa stała przed Norą, czekając na Hermionę. Całą rodziną wrócili do domu tuż po pokonaniu Voldemorta. Przez te parę miesięcy gnomy w ogródku miały niezłą zabawę, więc od czasu powrotu Molly zaganiała ich wszystkich do odgnamiania. Odwiedziny Hermiony były dobrą wymówką od pracy, więc Ginny była naprawdę zadowolona, jednak bardzo ciekawiło ją, o co chodziło jej przyjaciółce. List, który otrzymała nie tak dawno temu, wyglądał tak, jakby był pisany pośpiesznie oraz nieco chaotycznie.
Parę metrów przed nią pojawiła się Hermiona. Oczy miała zaczerwienione, włosy jeszcze bardziej niż zwykle skołtunione, a ubranie niemiłosiernie pogięte. Wyglądała tak, jakby jeszcze nie do końca się obudziła.
-Hermiona! Co się stało?! – wykrzyknęła Ginny. Podbiegła do przyjaciółki.
-Ginny... Ja... Słodki Merlinie.
-Chodź ze mną do domu. Wyglądasz, jakbyś wyszła gryfowi z gardła – zauważyła Weasleyówna.
-Nie! Nie mogę się im pokazać na oczy. Nie Ron – wyszeptała Hermiona. – Muszę ci coś powiedzieć.
Ginny była zaniepokojona. Ta sytuacja robiła się coraz dziwniejsza. Wzięła przyjaciółkę pod rękę i zaprowadziła na tyły domu tak, aby nikt nie podsłuchał ich rozmowy.
-Weź głęboki oddech i powiedz mi, o co chodzi.
Hermiona posłusznie zrobiła to, co kazała Ginny. Po chwili spojrzała jej prosto w oczy.
-Przespałam się z Malfoyem – powiedziała, a w tej samej chwili po całej wiosce Ottery St. Catchpole rozległ się krzyk najmłodszej latorośli Weasleyów.
-COOOOO?!
-Ciszej. Ginny, na Merlina, nie krzycz.
Rudowłosa poczerwieniała na twarzy. Jej mina wyrażała bezbrzeżne zdumienie. Właściwie to wyglądała w tej chwili jak jej własna matka.
-Jakim cudem?!
Hermiona spuściła wzrok na swoje kolana i zaczęła się bawić rozprutą nitką na brzegu koszuli.
-To długa historia...
-A my mamy dużo czasu – zauważyła Ginny, jeszcze trochę wzburzona, jednak starała się opanować.
Panna Granger opowiedziała jej co się stało na szóstym roku w Hogwarcie. O tym, jak pomagała przez pewien czas Malfoyowi, ich pocałunku oraz spotkaniu na Pokątnej.
-...I potem nie wiem dlaczego, ale poszliśmy do niego. Wyprowadził się od rodziców na czas przesłuchań. Teraz mieszka w Londynie. Wypiliśmy prawie dwie butelki wina. Cholera, mogłam przeczuć, że tak będzie – opowiadała Granger. – W pewnym momencie, właściwie to ostatnia rzecz, jaką pamiętam, spoważniał. Spytał mnie o tamten pocałunek w Pokoju Życzeń. Czy czułam coś... Potem nic nie pamiętam. Obudziłam się dzisiaj rano obok niego. On jeszcze spał. Wyglądał tak spokojnie, tak inaczej, niż zwykle... Pozbierałam swoje ciuchy, ubrałam się i deportowałam do domu. Potem napisałam do ciebie i oto jestem – dokończyła cicho.
Policzki miała zarumienione. Ciężko było wspominać to, co się zdarzyło. Wspomnienia poprzedniego wieczoru powracały do niej niewyraźne od ilości wypitego alkoholu, jednak nadal były tak samo realne. Zdawało jej się, że nadal czuje dotyk na plecach, pocałunki...
Ginny milczała. Musiała wszystko powoli przyswoić.
-Co z tym zrobisz? – spytała nadzwyczaj spokojnie. – Co z Ronem?
Hermiona westchnęła.
-Nic nie zrobię. Nie spotkam się z nim już nigdy. On pewnie i tak uważa to za wypadek -powiedziała gorzko.
-Czy ty...? Czy ty coś do niego czujesz?
Brązowowłosa milczała. Było to bardzo wymowne.
-To nie ma znaczenia. Nasz związek nie miałby szans, żeby zaistnieć. Będę z Ronem. Wiem, że on mnie kocha, ja również coś do niego czuje. Podczas wojny obydwoje się do siebie zbliżyliśmy. Może wykiełkuje z tego miłość? To i tak będzie bezpieczniejsze.
-Hermiono, skąd wiesz? Chcesz zrezygnować z miłości, bo jak inaczej nazwiesz to uczucie? – Ginny nie potrafiła zrozumieć, jak jej przyjaciółka może zdecydować się na taki krok.
-To moja decyzja. Może i będę tego kiedyś żałować, ale... Każdy popełnia błędy. Mam do ciebie tylko jedną prośbę: Nie mów o tym nikomu. Musiałam komuś o tym powiedzieć, a tylko tobie ufam.
-Będę milczeć, masz moje słowo – rudowłosa położyła rękę na sercu – Boję się tylko tego, jakie będą konsekwencje. Nie tylko wymierzone prosto w ciebie.
Potem już nic nie mówiły, siedziały w ciszy. Słychać było tylko panią Weasley poganiającą resztę rodziny do pracy.
*
19 lat później
Hermiona nie mogła uwierzyć, że czas tak szybko płynie. Hogwart Express właśnie odjeżdżał spod peronu 9 i 3/4 razem z Rose i jej kuzynostwem. Ron podszedł do Harry'ego i zaczęli rozmawiać na temat nowo zdobytego prawa jazdy. Nie rozumiała, po co ta cała „dyskrecja” skoro i tak domyślała się, że użył Confundusa. Lily natomiast rozmawiała z Hugo. Na razie tylko oni z rodziny byli zbyt młodzi na Hogwart.
-On się na ciebie patrzy – zauważyła Ginny podchodząc do Hermiony. Ta wiedząc, o kogo chodzi, obróciła się w lewą stronę, tak by kątem oka zerkać na Dracona. Ginny miała rację. Stał tam sam, spoglądając w jej stronę. Jego żona zniknęła z peronu tuż po tym, jak jej syn wsiadł do pociągu.
Nic się nie zmienił. Wyglądał zupełnie jak własny ojciec. Wyjątkiem był wyraz jego oczu, które nie były tak pełne chłodu, jak Lucjusza.
Nadal widziała w nich pewien płomień. Czy rzeczywiście czuł coś do niej, wtedy w Pokoju Życzeń, jak i u niego w domu? A może to było tylko pod wpływem chwili?
Coś zakuło ją w piersi. Czy to był żal za to, że wszystko się tak potoczyło? A może tęsknota za czymś zakazanym, jakim było uczucie do niego? Czy zmieniłaby cokolwiek, wiedząc, jak będzie wyglądało jej życie teraz? Nie. Była szczęśliwa z Ronem, miała wspaniałe dzieci. Rose i Hugo, jej dwa największe skarby.
Jednakże gdzieś tam, głęboko w jej sercu istniał okruch dawnych wspomnień, które wciąż żyły.


*Narcyza nie spodziewała się obecności syna, podczas bitwy o Hogwart w szkole, co znaczy, że teoretycznie nie musiał tam być.

2 komentarze:

  1. Czas na kolejny komentarz... Tym razem spóźniony, za co przepraszam. Proszę o wybaczenie dla niewinnej duszyczki ;_;

    Dobra, jazda panie gazdo. Ostrzegam, że będzie to komentarz chaotyczny. Stuprocentowa improwizacja.

    Ja nie mogę ♥ Gdy czytałam TĘ scenę myślałam, że odlecę do Niebios. (jak zwykle) Cud, miód i malina nad cudami, miodami i malinami ♥♥♥

    Mimo, że nie przepadam zbytnio za Dramione (co nie znaczy, że nie toleruję) polubiłam "Kość z kości". Nadal nie mogę Tobie wybaczyć, że Dramione skradło show Scorose T.T Dlatego mam nadzieję, gdy pojawi się kolejna część (a można nazwać to częścią?) Scorose będzie więcej ^^

    Miniaturka wyszła Tobie (jak zwykle, hehe) świetnie. Tylko mi tu nie marudź, że nie jesteś dobra kobieto! Nie zauważyłam żadnych błędów wszelakiej maści, więc jest git ^^

    Pozdrawiam cieplutko (awwww shit skreśl to - nie chce mi się usuwać, bo potem wszystko mi się usunie :c) chłodno i życzę miłego dnia, wakacji, whatever. By upał nie przeszkadzał, a wena zostałaby przykuta ciężkimi łańcuchami i mogłabyś z niej czerpać inspirację do pisania kolejnych perełek ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: Wybaczam. Już i tak musisz napisać Sama-Wiesz-Co w zamian za Solangelo, więc karę masz.
    Odleciałaś, powiadasz...? To ja wolę nie wiedzieć co będzie jak napisze, to co mi kazałaś. Jezu, na nie mogę wyobrazić, że TO napiszę.
    Będzie jeszcze jedna miniaturka z tej..no nie wiem jak to nazwać...serii? Pojawi się kiedyś sequel Scorose, który będzie jego przedłużeniem. Owszem ja sama nie mogę sobie przeboleć, że nawaliłam wtedy za dużo Dramione, dlatego wiem, że muszę napisać osobne Scorose w ramach rekompensaty dla ciebie, jak i dla mnie.
    Możesz mnie pozdrawiać ciepło, a co! Ja jestem wiecznym zmarźluchem xD

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy