Słodki
Gruzowiska były
jedynym widokiem przez wiele miesięcy, lecz powoli zaczynało się
to zmieniać. Z każdym kolejnym dniem, cegiełka po cegiełce
wszystko się odbudowywało.
Nadeszło lato, a
wraz z nim życie. Iskierka nadziei w rozpraszającej się ciemności.
Ludzie wychodzili z
domów albo do nich wracali po zbyt długiej rozłące. Rodziny
odnajdywały się.
Ona to wszystko
widziała.
Również chłopaka
i dziewczynę, wzajemnie w siebie wtulonych. Jej włosy czerwone jak
płomień, a jego czarne jak heban. Skradzione pocałunki. Szczęście
w ich oczach.
Ona, wieczna
obserwatorka.
Panna w zielonej
szacie.
Zielonej jak kolor
śmierci.
Zielonej jak kolor
nadziei, która zawsze pozostawała jedyną osłodą życia.
O. Mamusiu.
OdpowiedzUsuńTo jest... fantastyczne!
Czytając po raz 4 z kolei mam przed oczami to Hinny, co mi poleciłaś. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
No kobieto ty to potrafisz mnie rozweselić :D A jak potrafisz mnie rozweselić to jesteś koksem :D
#szacunekulicyczycośwtymstylu
Sorka, nie mogłam się powstrzymać xD
Pozdrawiam serdecznie, ściskam mocno i idę nadrobić kolejne opowiadania (czuję się głupio i mam wyrzuty sumienia...)
Kajam się przed Tobą ;;
Kajaj się xD Tyle czekać na twoją opinię, która jest bardzo, ale to bardzo ważna. Dziękuję, że znalazłaś dla mnie trochę czasu. W sumie ja też nadrobiłam u ciebie moje braki, więc jesteśmy kwita.
UsuńPozdrawiam.