Pisałam sobie mit, aż doszłam do wniosku, że przecież mogę go wstawić na bloga.
Zapraszam do czytania.
Dawno temu, gdy Ziemią dopiero co zaczęli władać bogowie, a Olimp był jedynie nagą, nieośnieżoną górą, żyła sobie dziewczyna o imieniu Arystea. Miała włosy białe niczym mleko, a skórę jasną i gładką jak alabaster. W jej oczach odbijał się blask słońca, a uśmiech miała promienny. Była znana ze swojej uczynności i dobroci, jaką nosiła w sercu.
W Atenach, mieście, w którym żyła, nie zaznała żadnych zmartwień ani trosk. Bogowie byli jej przychylni, oczarowani jej pięknem i pobożnością, lecz nic nie mogło wiecznie trwać. Zazdrosna bogini Afrodyta, nie mogąc znieść, że została odstawiona na boczny tor, poprosiła boga miłości, Erosa, o pomoc
Młody bożek za sprawą swoich strzał sprawił, że dziewczyna zakochała się w pewnym młodzieńcu. Był to chłopak dość nieokrzesany, nie zważał na uczucia innych i uważał, że nikt na niego nie zasługuje. Jednak Fortuna miała co do Arystei inne plany. Hisperian, bo tak miał na imię mężczyzna, gdy tylko ją zobaczył, od razu zapałał do niej uczuciem. W jego zielonych, niczym trawa oczach pojawiła się miłość do drugiej osoby.
Arystea szczęśliwie przeżyła z nim w spokoju parę lat. Niestety Afrodyta nie zapomniała o niej, jedynie czekała na dogodniejszy moment, tak by kara była dotkliwsza. Bogini zesłała na parę kochanków nieszczęście. Hisperian oszalał. Dręczony koszmarami i zwidami spadł z urwiska. Ogłuszający był lament młodej wdowy. Cała miłość co Hisperiana uleciała, a wraz z nią ciepło.
Jej serce po wielu dniach rozpaczania stwardniało. Zmieniło się w bryłę lodu, a krew zamarzła w żyłach.
Bogowie ulitowali się nad jej zmęczoną duszą. Po jej śmierci gromowładny Zeus, któremu strasznie było żal dziewczyny, przemienił ją w chmurę. Za każdym razem, gdy wspomni owe wydarzenia, z jej łez kształtują się płatki śniegu i opadają na świat, aby zagłuszyć jej ciche szlochanie.
W Atenach, mieście, w którym żyła, nie zaznała żadnych zmartwień ani trosk. Bogowie byli jej przychylni, oczarowani jej pięknem i pobożnością, lecz nic nie mogło wiecznie trwać. Zazdrosna bogini Afrodyta, nie mogąc znieść, że została odstawiona na boczny tor, poprosiła boga miłości, Erosa, o pomoc
Młody bożek za sprawą swoich strzał sprawił, że dziewczyna zakochała się w pewnym młodzieńcu. Był to chłopak dość nieokrzesany, nie zważał na uczucia innych i uważał, że nikt na niego nie zasługuje. Jednak Fortuna miała co do Arystei inne plany. Hisperian, bo tak miał na imię mężczyzna, gdy tylko ją zobaczył, od razu zapałał do niej uczuciem. W jego zielonych, niczym trawa oczach pojawiła się miłość do drugiej osoby.
Arystea szczęśliwie przeżyła z nim w spokoju parę lat. Niestety Afrodyta nie zapomniała o niej, jedynie czekała na dogodniejszy moment, tak by kara była dotkliwsza. Bogini zesłała na parę kochanków nieszczęście. Hisperian oszalał. Dręczony koszmarami i zwidami spadł z urwiska. Ogłuszający był lament młodej wdowy. Cała miłość co Hisperiana uleciała, a wraz z nią ciepło.
Jej serce po wielu dniach rozpaczania stwardniało. Zmieniło się w bryłę lodu, a krew zamarzła w żyłach.
Bogowie ulitowali się nad jej zmęczoną duszą. Po jej śmierci gromowładny Zeus, któremu strasznie było żal dziewczyny, przemienił ją w chmurę. Za każdym razem, gdy wspomni owe wydarzenia, z jej łez kształtują się płatki śniegu i opadają na świat, aby zagłuszyć jej ciche szlochanie.
Ooooooooo Baśka brzmisz groźnie! Ty prawilny prawilniako-penerze jeden! XDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńUjmę to tak:
- opisy są piękne
- zasługują na propsy
- za pomysł to sypnę Tobie tyyyyyyyyle sucharów, że pękniesz ze śmiechu xD
Ocena: 1000000000000000000000000000000/10
Sorka, że tak krótko ;-;
Pozdrawiam serdecznie, przy okazji ściskam mocno <3