Pozdrawiam wszystkich, którzy czytają tego bloga oraz złą istotę, która wymusiła na mnie tą miniaturkę
Tylko
kartka papieru
Sprzątanie
domu mojej matki na Grimuald Place 12 było męczarnią. Przez
ostatnie piętnaście lat życie w nim całkowicie zniknęło.
Jedynym śladem bytności jakiegokolwiek stworzenia było jęczenie
Stworka i portret mojej matki, która nawet po śmierci wydawała
ludziom rozkazy.
Oczywiście
tuż po tym, jak wydostałem się z Azkabanu nie mogłem tu od razu
wrócić. To miejsce było zbyt oczywistą kryjówką. Dopiero po
pewnym czasie, gdy sprawa nieco ucichła, mogłem wrócić na stare
śmieci.
Właśnie
wtedy zaproponowałem to miejsce na nową kwaterę Zakonu Feniksa. W
końcu musiałem się jakoś odwdzięczyć za pomoc, jaką dostałem
od Dumbledora. Oczywiście właśnie z tego względu ja oraz inni
członkowie Zakonu musieliśmy pomóc sprzątnąć ten zakurzony,
stary dom.
Miał
on w sobie jakiś urok. Ciemna boazeria na ścianach, klasyczne
motywy na tapetach w pokojach, rustykalne meble w każdym z nich.
Bądź co bądź moja matka miała gust do takich rzeczy i każdy,
nawet ci, którzy niezbyt za nią przepadali, musieli to przyznać.
Ten
dom był miejscem tylu wspomnień, kryjówką wielu sekretów, które
nigdy miały nie wyjść na światło dzienne. A przynajmniej nie
powinny, gdyż duchy przeszłości zazdrośnie chroniły swoje
tajemnice.
– Molly,
jak tam ci idzie – spytałem żonę Artura Weasleya. Była ode mnie
starsza jedynie o dziesięć lat, jednak przez wszystkie stresujące
wydarzenia, które rozegrały się w przeciągu tego roku, sprawiły,
że wyglądała na jeszcze starszą.
– Opornie.
Do tej pory zdążyliśmy oczyścić hol, kuchnię i jadalnię. Nie
ruszaliśmy jeszcze żadnego z pokoi – wyjaśniła kobieta z lekkim
uśmiechem. – Może weź Harry'ego, Rona i Hermionę i też coś
rób?
– Ja
tu instruuję, beze mnie nikt nie wie co robić – zażartowałem. –
Zrobię co w mojej mocy.
Poszedłem
na drugie piętro do pokojów gościnnych. Właśnie tam została
ulokowana cała trójka młodych Gryfonów.
Usłyszałem
ich głosy. Rozmawiali o czymś bardzo żywiołowo, jednak gdy
wszedłem do pokoju Harry'ego, w którym aktualnie wszyscy się
znajdowali, zamilkli.
Pomieszczenie
było jednym z tych najrzadziej odwiedzanych i zostało jedynie
odkurzone. Pozostałe rzeczy nie zostały uszczknięte zębem czasu i
trzymały się w dobrym stanie. W końcu były to cenne rodowe
pamiątki, a co jak co, to właśnie o takie rzeczy Stworek dbał
najbardziej.
– Cześć
Syriuszu – powiedział Harry. Wyglądał na nieco zmęczonego. Ron
i Hermiona również się przywitali. Byli już na Grimmuald Place od
tygodnia.
– Molly,
chce zaprzęgnąć nas wszystkich do roboty – wyjaśniłem.
– Ugh,
moja matka nie może nam dać chwili wytchnienia. Przecież za chwilę
idziemy do szkoły – jęknął Ron. Był jeszcze wyższy i
patykowaty niż wtedy gdy widziałem go w trzeciej klasie. Tak samo
było również Harry'm. Urósł, chociaż nie aż tak znacząco, jak
jego przyjaciel. Stawał się coraz bardziej podobny do ojca,
oczywiście z wyjątkiem tych zielonych, szmaragdowych oczy.
– Całkowicie
się z tobą zgadzam, ale musimy chociaż udawać, że coś robimy.
Twoja mama, Ron jest straszna, gdy się wkurzy – zażartowałem. –
Jak tam humory?
Harry
milczał. Wiedziałem, że miał za złe całemu światu, a w
szczególności Ronowi i Hermionie, iż przez miesiąc w ogóle się
z nim nie kontaktowali. Ron coś tam przebąkiwał o tym, że Fleur
Delaceur podbijała do jego brata, a Hermiona kłóciła się z nim,
że to nie jego sprawa.
Zagarnąłem
młodych na pierwsze piętro. Właśnie tam znajdował się pokój
mój i Regulusa. Z obrazów wiszących na korytarzu przypatrywały
się nam postacie z rodu Blacków. Nie mogłem się powstrzymać od
pokazania języka mojemu dziadkowi Polluxowi, który patrzył na
gości tego domu z niesmakiem. Widocznie nie mógł znieść myśli,
że jego dom jest zabrudzony zdrajcami krwi i osobami mugolskiego
pochodzenia.
– Chodźcie,
uprzątnijmy to miejsce do końca.
Nie
wchodziłem do tego pokoju już od dłuższego czasu. Sam
zakwaterowałem się w sypialni moich rodziców. Te cztery ściany
nie zmieniły się ani o jotę. Tak, jakby moja matka nie wchodziła
do tego pomieszczenia
– To
był mój pokój – powiedziałem melancholicznym tonem. Te cztery
ściany obite byle jaką czerwoną tapetą – symbolem mojej
przynależności do Gryffindoru – buntem wobec wszechobecnej
ślizgońskiej zieleni. To na niej wieszałem plakaty z ulubionymi
druzynami Quidditcha oraz zdjęcia z moimi przyjaciółmi. Na jednym
z nich byłem ja, James, Remus i Peter. Cała paczka Huncwotów,
którzy parę lat później skończyli po dwóch stronach wojny
czarodziejów.
Cała
nasza czwórka szczerzyła się do Lily, która robiła to zdjęcie.
To był czas, kiedy największym zmartwieniem były OWTM, a nie widmo
wojny. To był czas pełen szczęśliwych chwil.
– Naprawdę?
– spytali jednocześnie Harry i Hermiona.
– Tak.
Może podzielmy się jakoś pracą. Ron, może pozbierałbyś te
magazyny? Tylko nie przeglądaj niektórych, Molly by mnie zabiła –
wykrzywiłem twarz przez wizję tego, co mogłoby mnie spotkać.
Ron
kiwnął głową, głupkowato się uśmiechając, czym zasłużył na
uderzenie w głowę z rąk Hermiony.
Już
wcześniej byłem tutaj z nimi, ale nie zdradzałem im, że to był
mój pokój. W sumie nie odczuwałem tego za bardzo. Spędziłem tu
najgorsze lata swego dzieciństwa i wakacje do szóstego roku nauki w
Hogwarcie po to, aby później pomieszkiwać u Jamesa Pottera i
ponownie wrócić tu na krótki okres, po tym, gdy zamieszkał razem
z Lily w Dolinie Godryka.
W
związku tym nie było tu zbyt wiele moich rzeczy, jednak parę się
ich nazbierało. Stare podręczniki, książki, pamiątki szkolne.
– Hermiono
tu są jakieś książki. Jeżeli znajdziesz jakąś, która ci się
spodoba, to możesz ją wziąć – powiedziałem.
Dziewczyna
z zapałem zaczęła grzebać w stosach książek.
– Dzięki
– zdążyła odpowiedzieć.
Harry
spojrzał na mnie pytająco.
– A
ja?
– Możesz
dołączyć do Hermiony albo grzebać w tamtych rzeczach –
wskazałem na kąt pokoju, w którym, gdy byłem nastolatkiem,
lądowały wszelkie... niepotrzebne rzeczy. – Nie polecam. Możesz
po prostu posprzątać kurze lub szukać dowodów na to, że jestem
gwiazdą rocka – zażartowałem z artykułu z Żonglera.
Chłopak
parsknął śmiechem.
– Okej.
Rozejrzał
się dookoła. Przysiadł obok Hermiony, aby posprzątać luźno
leżące kartki różnorakich papierzysk.
Ja
sam zająłem się tym, na co nie pozwoliłbym innej osobie. Zająłem
się swoją przeszłością.
Only
know you love him when you let him go*
Czasy
szkole są dla każdego etapem w życiu, który wspomina się z
rozczuleniem lub nienawiścią w głosie. Akurat ja zaliczałem się
do pierwszej grupy.
Poznałem
tam ludzi, za których oddałem życie, a raczej starałem się to
zrobić. Poznałem przyjaźń, jedną z najlepszych rzeczy na świecie
oraz miłość. To słodko – gorzkie uczucie, które pozostawia po
sobie mdły posmak, gdy wspomina się je po wielu latach.
Westchnąłem
cicho. Na szczęście nikt tego nie usłyszał. Cała trójka
Gryfonów była zajęta buszowaniem w materiałach sprzed lat.
Szafka,
która stała obok łóżka, była moim schowkiem przez wiele lat. To
tam trafiały najbardziej niegrzeczne wersje magazynów, które
sprzątał Ron. I to niekoniecznie z gołymi kobietami, jak sądziła
moja matka oraz brat.
To
do tej szafki trafiały luźne notatki oraz otrzymane listy, jak
również te, które i ja napisałem, ale nigdy nie odważyłem się
wysłać.
Już
prawie otworzyłem szufladę. Chyba w końcu nadszedł czas, aby
zmierzyć się z przeszłością, jakkolwiek mroczna się wydawała.
– Syriuszu
– przerwał mi głos Harry'ego – tu leży jakaś bransoletka.
Zerknąłem
w jego stronę. Wskazywał dłonią na leżącą tuż przy szafie
ozdobę.
– Nie
dotykaj tego, pamiętasz, co się stało, gdy Ginny ruszyła tamtą
pozytywkę.** W tym domu wszystko stanowi zagrożenie.
Biżuteria
wyglądała całkiem zwyczajnie, ale tak jak powiedziałem Harry'emu,
tutaj wszystko chciało cię skrzywdzić. Począwszy od Stworka, a
skończywszy na porcelanowej zastawie mojej matki, którą przeklęła,
tak aby nikt oprócz niej jej nie ruszał.
– Wingardium
Leviosa – wyszeptałem. Przeniosłem bransoletkę to torebki
leżącej obok mojego łóżka. – Później się tym zajmę. W
razie czego mówcie, gdybyście natrafili na coś podejrzanego.
– To
straszne, co twoja rodzina chowała w swoim domu – powiedziała
Hermiona. Objęła się ramionami.
– No
wiesz, każda rodzina ma jakieś hobby. Zwykłe rodziny mają
normalne, niezwykłe rodziny – osobliwe.
Dziewczyna
nic nie powiedziała. Zerknęła jedynie na Rona, który się niczym
nie przyjął. Jemu nic nie zagrażało. Jedynie ślepota od
oglądania tylu wydań PlayWizard.
– Hermiono,
Ron, Harry – cała nasza czwórka usłyszała donośny głos Pani
Weasley. – Chodźcie na dół!
Młodzi
Gryfoni spojrzeli po sobie.
– Zrobiliście
coś? – spytała Hermiona groźnym tonem.
– No
co ty! Nie – odparli chłopcy. Hermiona przeszyła ich wzrokiem,
nie wierząc im. W tamtej chwili przypomniała mi Lily, która
strofowała mnie i Jamesa.
– Lepiej
zejdźmy, może coś się stało – wtrącił Harry. Przetarł swoje
okulary kawałkiem koszulki. – Tak będzie najlepiej.
Spojrzeli
na mnie.
– Nie
ma sprawy, idźcie. Ja tu sobie sam poradzę – powiedziałem.
Zrobiłem zamaszysty ruch dłonią, wskazując po całym pokoju –
Już mało zostało, więc sam ogarnę resztę.
– Jesteś
pewien? – upewniła się brązowowłosa.
– Tak.
Spadajcie, bo jeszcze Molly pomyśli, że was zabiłem.
– Pa,
Syriuszu – powiedzieli razem. Wyszli z pokoju, nie odwracając się
za sobą. Słyszałem ich głosy, które cichły wraz ze wzrostem
odległości między nami.
Gdy
byli już ich nie słyszałem, sięgnąłem do ostatniej szuflady
szafki. Leżał tam najzwyklejszy album ze zdjęciami oraz kartka
papieru w jego środku.
Przesunąłem
palcem po skórzanej oprawie. Już tyle razy to robiłem, że aż
wytarłem ją.
Na
pierwszej stronie widniała moja fotografia z czwartego roku.
Pamiętałem, że zdjęcie robił James. Szczerzyłem się do
obiektywu jak szalony.
Obróciłem
stronę. Ciszę przerwał szelest papieru. Widniała tam karteczka Ja
i przyjaciele. To była kopia zdjęcia, które wisiało na
ścianie, obok niego została doczepiona mała, mugolska fotografia
Jamesa i Lily.
– Szkoda,
że odeszliście – mruknąłem pod nosem. Nie chciałem się za
bardzo roztkliwiać, jednak to było silniejsze ode mnie.
Wyciągnąłem
zza następnej strony kartkę papieru. Była zapisana moim wąskim,
nieco pochyłym pismem.
Doskonale
wiedziałem co jest tam napisane. Kiedyś bywały takie chwile, że
czytałem ten list codziennie. Słowa wypaliły się w mojej duszy na
pamięć.
Drogi
Jamesie!
Szczerze
mówiąc, nie mam zielonego pojęcia czemu piszę te słowa. Nie
wiem, czy w ogóle odważę się go wysłać, co zakrawa na parodię,
zważywszy, że jestem Gryfonem.
Jesteś
moim najlepszym przyjacielem, wiesz o tym doskonale. To Ty byłeś
pierwszym rówieśnikiem z normalnymi poglądami. To dzięki Tobie
mogłem poznać smak przyjaźni.
Dzięki
Tobie wszystkie moje lata w Hogwarcie wspominam jak najlepiej. Może
to brzmi babsko, ale byłeś, a właściwie to nadal jesteś dla mnie
ważny. Kiedy rodzina się mnie wyparła, to właśnie Ty zaprosiłeś
mnie do domu swych rodziców.
Nawet
nie wiesz, ile Ci zawdzięczam. Nigdy nie umiałbym się za to
odwdzięczyć.
Zawsze
było coś więcej. Nie wiem, czy jesteś tego świadomy. Zawsze coś
czaiło się wśród naszych relacji. Niestety tylko z mojej strony.
Ty byłeś ślepy. Widziałeś, ale nie zauważałeś. Nie rozumiałeś
mojego zachowania. Może nawet nigdy nie przyszło Tobie do głowy,
że mogą mi się podobać chłopcy, a nie dziewczyny.
Chciałbym
wiedzieć, co myślisz. Chciałbym, abyś o mnie myślał.
Ale
nigdy tego nie robiłeś. Nie tak, jak pragnąłem: O mnie jak o
chłopaku. Nigdy nie widziałem w twoich oczach, gdy patrzyłeś na
mnie, tego, co jawiło się w nich, kiedy byłeś z Lily.
Rozumiałem
to. Zawsze tak było.
Nie
chciałem nigdy wiele. Wystarczyło mi bycie przy Tobie. Wspieranie,
pomaganie w podjęciu decyzji. Nawet jeżeli powodowały ból w moim
sercu.
Jutro
się żenisz. Będę stał obok Ciebie, będę Twoim drużbą. Oddam
Cię kobiecie, z którą będzie Ci lepiej. Oddam Cię dziewczynie, w
której ramiona sam Cię wepchnąłem. Lily ofiaruje Tobie więcej
niż ja mógłbym chcieć. Ona sprawi, że będziesz lepszym
człowiekiem. Jest kochana i cieszę się, że to właśnie jej mogę
Cię powierzyć, nawet gdy Ty o tym nie wiesz. Życzę Wam
wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Pamiętaj.
Zawsze
będę cię kochał. Jako brata, przyjaciela, chłopaka.
Twój
Syriusz.
– Żałujesz,
że byłeś z Lily? – rzuciłem pytanie w przestrzeń. – Gdybyś
wybrał mnie, przeżyłbyś.
Często
o tym myślałem. Gdybanie pozostało jedyną rzeczą, gdy spędzałem
czas w Azkabanie. Było to szansą na ucieczkę od mroków
czarodziejskiego więzienia.
Z
drugiej strony, co by się stało, gdyby James nie został z Lily?
Nie
urodziłby się Harry, Voldemort od dawna by żył, świat byłby
terroryzowany. Każdy czarodziej w Wielkiej Brytanii żyłby na
krawędzi.
W
takim przypadku czułem się dobrze z tym że pozwolił odejść
Jamesowi. Bo kiedy kogoś kochasz, chcesz dla niego jak najlepiej.
Chcesz, żeby i on kochał. Niekoniecznie ciebie.
To
nie mogło się wydać. Po prostu nie mogło. Nie wyobrażałem sobie
konsekwencji, jakie mogłyby się pojawić, gdyby Harry, który stał
się moim chrześniakiem, moim prawie – synem, dowiedział się o
mojej najskrzętniej chowanej tajemnicy.
Trzeba
się było pozbyć wszelkich dowodów. Nadeszła już odpowiednia
pora – pomyślałem.
– Incendio
– szepnąłem.
Przyjrzałem
się jeszcze raz zdjęciu wiszącemu na ścianie. Na pierwszy rzut
oka widz nie widział tam nic szczególnego. Jednak ja widziałem,
jak moja postać zerka na Jamesa i moja ręka, która leżała mu na
ramieniu, nie była zwykłym gestem przyjaźni. Palce zdecydowanie
zbyt delikatnie muskały ramię, rysując lekkie półkręgi,
niewyczuwalne dla Jamesa.
A
świadectwem tego była tylko na jedna pożółkła kartka papieru,
która za chwilę miała zniknąć w płomieniach ognia oraz te
cztery ściany, które nocami musiały wysłuchiwać ciche szepty.
*Lekka
zmiana w cytacie z piosenki Let Her Go – Passanger
**Pozytywka
z 5 tomu. Może ktoś kojarzy. Usypiała wszystkich swoją melodią.
Wow świetna miniaturka! Aż się wzruszyłam. :'( Dzięki za napisanie jej; wiem, wiem jestem złą istotą, ale sama powiedz, że do siebie pasują chociaż w takiej smutnej wersji. Dużo weny!! <3 <3 <3 Pozdrawiam ~ Usachii :3
OdpowiedzUsuńOch, no dobrze. Pasują. Lubię shipować przyjaciół, a jeszcze bardziej ich friendzonować. Musze kiedyś napisać Rorry...
UsuńPoza tym dziękuję za miłe słowa :D
Chrystus Cię opuścił, Atramentowa. BŁAGAM - NIE PISZ RORRY ;___;
UsuńAle ja lubię Rorry :/
UsuńWreszcie znalazło się miodzio dla mojego biednego serduszka <3
OdpowiedzUsuńA jak jest miodziem, to wiedz, że coś się dzieje.
AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW.
Tak jak Usachii napisała (elo melo, leco pozdrowienia) jest to świetna miniaturka. Mimo dzikiego shipu jakim jest Syriusz x James (albo James x Syriusz - nie wiem, kto jest kim w tym dzikim związku :v Whatever) darzę ją małym sentymentem. Pamiętam, jak nadeszła mnie myśl shipowania Jamesa z Syriuszem i przez chwilę była to dobra myśl.
Dopóki nie poznałam Remus x Syriusz ( ͡° ͜ʖ ͡°) <--- najlepszy ship na świecie z Syriuszem :3 <3
Mniejsza z tym.
Styl jak zwykle jest ideolo - czyta się przyjemnie, nie jest nudne jak flaki z olejem. Zresztą ujawnia się moja miłość do ficzków nostalgicznych - na pierwszym miejscu wraz z komedią są nostalgiczne :3 I NIE MA BATA! I LIPY! I KRWISTYCH STEJKÓW!
Nie mam się do niczego przyczepiać. Zresztą do czego, ja się pytam? xD
*
Yup, to jest bardzo sztywny komentarz. Nie umiem ich pisać ;_;
*
Pozdrawiam serdecznie, ściskam mocno i życzę Tobie powodzenia, czasu, weny i cierpliwości. I inspiracji, żebyś miała zarys do perełki.
Jordbær
Oj no weźcie, bo ego mi się powiększy do niebezpiecznych rozmiarów.
UsuńDziękuję bardzo za przemiłe słowa. To bardzo dobrze, że nie masz się do czego przyczepić. Ulżyło mi. Dziękuję jeszcze raz.
Tobie również życzę weny i ściskam. Do zobaczenia w przyszłą sobotę <3